Święta już coraz bliżej, a w sklepach już rozpoczęła się gorączka świątecznych zakupów. Szczególnie w tym czasie trzeba być jednak bardzo ostrożnym. Sklepy stosują teraz taktyki, przez które przy kasie zostawiamy o wiele więcej pieniędzy, niż zakładaliśmy. Wszystko przez "promocje", które nie są taką okazją, jak mogłoby się wydawać.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
1,2,3... zakupowy szał czas zacząć. Na nadchodzące święta staramy się kupić jak najwięcej, wydając jak najmniej. Wydawać by się mogło, że w tym najbardziej pomogą nam przecenione produkty, dlatego właśnie ich szukamy na półkach. W ferworze zakupów nie zawsze zatrzymamy się na chwilę, by przeliczyć, czy rzeczywiście jest to bardziej opłacalna opcja. A na to właśnie liczą sklepy, które stosują nieprzystępne dla klientów chwyty marketingowe. Już na wejściu widzimy same "korzystne" oferty. To jest pierwsza pułapka, w jaką wchodzimy, nie mając o tym zielonego pojęcia. Ten zabieg ma sprawić, że od samego początku jesteśmy nastawieni na wyszukiwanie promocji podczas zakupów. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Następnym oszustwem są wszelkiego typu "okazje" namawiające nas, żebyśmy kupili "x" sztuk, a kolejny produkt dostaniemy za grosz, za złotówkę czy inną, o wiele niższą ilość. W takich przypadkach, po dokonaniu obliczeń okaże się, że promocje procentowe np. zniżka 30 proc. na mleko, zazwyczaj opłacają się o wiele bardziej.
Jeśli chodzi o promocje na wielosztuki, działa tutaj pewien mechanizm. Nasz mózg dostaje sygnał, że warto zrobić zapasy pewnego produktu, przez co w rezultacie wydajemy o wiele więcej, niż początkowo zakładaliśmy. Wszystko dlatego, że przecież nie możemy ominąć takiej "okazji". Są jeszcze inne sposoby na marketing wielosztuk. Trzeba jednak wszystko dobrze policzyć. Na pierwszy rzut oka promocje 2+1 czy 3+1 wydają się atrakcyjne. To jednak nie prawda. W pierwszym przypadku obniżka wynosi 33 proc. a w drugim 25 proc. Warto też spojrzeć na tak zwane superpromocje. Tutaj Jakub Ogórek, dziennikarz Gazety Wyborczej, zastanawia się, czy warto zakupić dwa produkty, jeśli cena kolejnego została obniżona o 60 proc. Zauważa on, że kiedy policzymy, ile wydamy, to okaże się, że tak naprawdę kupimy dwa produkty z obniżoną o 30 proc. ceną początkową. Dziennikarz zwrócił też uwagę, że powinniśmy przy każdej promocji czytać "drobny druczek". Okazać się może bowiem, że przy każdej promocji, może być więcej haczyków.