Zwolnienie lekarskie, powszechnie znane jako L4, to sposób na zachowanie części wynagrodzenia podczas choroby. Dzięki niemu nie zostajemy pozbawieni całkiem środków finansowych, które moglibyśmy zarobić w tym czasie, więc możemy w pełni poświęcić ten okres na powrót do zdrowia. Pojawiła się jednak propozycja, aby zasiłek chorobowy podwyższyć. Zmienić się mogą również zasady wypłacania pieniędzy.
Obecnie przez pierwsze 33 dni zwolnienia lekarskiego pracownicy otrzymują wynagrodzenie chorobowe, które wypłacają pracodawcy. Dopiero od 34. dnia obowiązek ten przechodzi na Zakład Ubezpieczeń Społecznych i przyznawany jest zasiłek chorobowy. Szczegółowo o tych zasadach pisaliśmy w poprzednim artykule. Niewykluczone jednak, że wkrótce pieniądze będzie wypłacać ZUS już od pierwszego dnia niedyspozycji pracownika. Jak przypomina Business Insider, Donald Tusk zapowiadał takie rozwiązanie już w trakcie kampanii wyborczej i był to jeden z tzw. 100 konkretów. Z kolei 9 stycznia Rada Ministrów zaplanowała przepisy z tym związane w pracach legislacyjnych. Zmieniłaby się też wysokość zasiłku chorobowego, co budzi największe wątpliwości ekspertów.
Zgodnie z aktualnymi przepisami, zarówno wynagrodzenie chorobowe, jak i zasiłek chorobowy są równe 80 proc. wynagrodzenia danego pracownika. Po zmianach proponowanych przez rząd miałoby być ono zwiększone do 100 proc. pensji. Należy jednak zauważyć, że niesie to ze sobą potencjalne zagrożenia.
To niejako postawienie znaku równości między chorobowym a urlopem. W zakładach pracy może dojść do kuriozalnej sytuacji, w której pracownicy będą prowadzić zapisy na ‘L4’
- wyjaśnia Mikołaj Zając, prezes firmy doradczej Conperio zajmującej się problematyką absencji chorobowych, cytowany przez "Rzeczpospolitą". Ekspert zauważa także, że przeniesienie tego obowiązku na ZUS będzie oznaczać pięć dodatkowych miliardów złotych na chorobowe. Środki te mogłyby być przeznaczone na służbę zdrowia. Ponadto Zając proponuje, aby za pierwsze trzy do pięciu dni zasiłku pracownicy dostawali tylko 50 proc. pensji. Z drugiej strony więcej uwagi powinno się poświęcić osobom cierpiącym na choroby przewlekłe, w tym na nowotwory.
Obecnie po 182 dniach wygasa ich prawo do świadczeń z racji korzystania ze zwolnienia chorobowego. Uważam to za błąd. Ciężko i przewlekle chorzy powinni mieć prawo do wynagrodzenia, np. przez okres dwóch lub trzech lat. Zmieńmy przepisy pod kątem chorych, którzy naprawdę tego potrzebują, a nie pod kątem lawirujących pracowników
- przekonuje Michał Zając.