Media stale rozpisują się na temat wynajmu mieszkań, które nawet nie powinny być w ten sposób nazywane. Wiele ofert dotyczy tak zwanych mikrokawalerek, których powierzchnia pozostawia wiele do życzenia. Co więcej, coraz częściej słyszy się o właścicielach przeprowadzających prawdziwe castingi wśród zainteresowanych i stale podnoszących ceny. Są też i tacy, którzy nie dają żyć lokatorom, nagminnie kontrolując "swoją własność". Teraz pojawił się jeszcze jeden problem. Otóż ogłoszenia dotyczące wynajmu zaczęły pojawiać się na Tinderze.
Sprawę nietypowego ogłoszenia nagłośnił serwis Noizz. 7 marca w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie oferty, którą jeden z użytkowników znalazł na popularnym portalu randkowym. Ta dotyczyła regularnych spotkań w zamian za wynajem mieszkania w stolicy Dolnego Śląska.
Jeśli mieszkanie ci się spodobało i byłabyś zainteresowana wynajmem go za cztery spotkania w miesiącu, daj lajka. Możemy się dogadać. Mieszkanie znajduje się we Wrocławiu
- czytamy w opisie na Tinderze. Reakcja internautów była natychmiastowa. W komentarzach pod postem można było wyczuć sporo ironii i znaleźć wiele gorzkich słów na temat podobnych działań oraz tego typu mieszkań.
Chciałbym zobaczyć minę notariusza, do którego pójdą ze stosowną umową;
Pewnie chodzi o korepetycje, jak ktoś się ze mną chce spotkać, to zazwyczaj chodzi o korepetycje;
Cztery raz w miesiącu pogaduchy o Imperium Rzymskim? Ciekawe, po ile godzin;
Mieszkanie? Raczej wnęka na szafę
- komentowali użytkownicy serwisu X (dawny Twitter).
Niestety, podobnych ofert ma pojawiać się coraz więcej, a duża część z nich kierowana jest wyłącznie do kobiet. Właściciele mieszkań chcą by te w ramach gratyfikacji za udostępnione mieszkanie, spędzały z nimi na przykład kilka nocy w miesiącu. Serwis Noizz zwrócił się w tej sprawie do ekspertów, a jeden z nich stwierdził, że w świetle polskiego prawa takie ogłoszenia noszą znamiona stręczycielstwa.
Prawnie ociera się o stręczycielstwo i to w "pozytywnym" scenariuszu, bo wcale nie jest oczywiste, że do proponowanej relacji użyczenia dojdzie. Nietrudno wyobrazić sobie, że "właściciel" domaga się sprawdzenia "wypłacalności" przed podpisaniem umowy, czy też "zapłaty z góry" za pierwszy miesiąc, po czym rezygnuje z dalszej współpracy i wynajmuje mieszkanie rynkowo
- wyjaśnił Tomasz Bojęć, wiceprezes Fundacji Rynku Najmu.