Została zwolniona przez Skype'a. Pokazała rozmowę: Ja nie płacę za naukę. Firma odpowiada

Po zaledwie kilku dniach szef postanowił ją zwolnić. Problem polega na tym, że zrobił to za pomocą internetowego komunikatora. Kobieta pokazała rozmowy ze Skype'a, a internauci nie zostawili na pracodawcy suchej nitki. Firma twierdzi, że "doszło do nieporozumienia".

Rynek pracy potrafi zaskakiwać i niestety często wcale nie są to miłe niespodzianki. Przykładem tego jest historia kobiety, która została zwolniona z pracy, a zatrudniający nawet nie miał chęci stanąć z nią twarzą w twarz. O jego decyzji dowiedziała się ze Skype'a. Dosłownie chwilę później zrobiła się z tego niemała afera - internauci są wściekli, a firma się tłumaczy. 

Zobacz wideo Ile trzeba zarabiać, aby godnie żyć? [SONDA]

Zwolnienie przez Skype'a. Zrobiła za mało? Pracodawca nie miał skrupułów

Zdjęci rozmów z pracodawcą pojawiły się na profilu Petrichor na platformie X. Był to dowód na to, że została zwolniona w dość nietypowy sposób. Z konwersacji dowiadujemy się również, że kobieta była zatrudniona jako grafik i miała tworzyć projekty w programie Corel, którego dopiero się uczyła. Właśnie to miało być powodem rozwiązania umowy. 

Szef mnie zwolnił na Skype, bo zrobiłam 9 wizualizacji do produkcji, a nie 15 jak grafik, co pracuje od początku tutaj (drugi dzień pracy)

- napisała w serwisie X. Co więcej, o jej zwolnieniu wiedzieli inni członkowie zespołu, a to dlatego, że jej pracodawca przekazał te informacje na grupowym czacie, gdzie było łącznie 29 członków. Na zdjęciach widać także, że szef zagaił rozmowę, pytając, czy zrobiła tylko "5 wizualizacji przez cały dzień". Pracownica w odpowiedzi przyznała, że było ich dziewięć i nadal uczy się nowego programu

Co proszę? Chyba pani żartuje. To dziękuję, do widzenia. Ja nie płacę za naukę

- w taki sposób podziękował jej za współpracę przełożony. 

Afera wokół zwolnienia przez Skype'a. Najpierw się bronili, a później ucichli 

W dalszej części rozmowy zwolniona kobieta zarzuca pracodawcy brak profesjonalizmu, a on rodzi jej, że jeśli podejmuje się danego stanowiska, musi "wykazać się kwalifikacjami". Pada również krótkie "żegnam" oraz prośba o zostawienie danych w księgowości. Jakiś czas później w sieci pojawiły się kolejne posty dotyczące tej sprawy. W jednym z nich kobieta poinformowała, że firma ma zamiar zgłosić sprawę do swojego prawnika

Właściciel firmy do mnie napisał, że skieruje moje screeny do ich kancelarii prawnej. Że mają teraz hejt na firmę przeze mnie, a ja nawet nie podałam nazwy firmy oraz napisałam samą prawdę, by pokazać to, jak się traktuje pracownika

- napisała kobieta na tym samym profilu. Jak podaje serwis NaTemat jeszcze 15 marca 2024 na facebookowej stronie firmy można było znaleźć oświadczenie w tej sprawie

Zatrudniliśmy nową osobę w dziale graficznym, nasze wymagania były od początku jasne, mianowicie dobra znajomość programu graficznego Corel, na którym pracuje nasza firma. Osoba, która zgłosiła się do nas i została wybrana do pracy na tym stanowisku, zadeklarowała, iż ma kwalifikacje i szybko opanuje program. (...) Angażując osoby na nowe stanowiska, oczekujemy wiedzy i kompetencji, które te osoby deklarują na rozmowie kwalifikacyjnej

- wyjaśniono. Z czasem również sam przełożony kobiety odniósł się do sprawy, twierdząc, że ilość hejtu sprawia, że to on oraz firma zostali potraktowani niesprawiedliwie. Pan Dariusz wydał długie oświadczenie, w którym bronił swojego dobrego imienia, lecz ostatecznie wpis zniknął. Co więcej, miała zniknąć również cała strona firmowa. Prawdopodobnie ma to związek z liczbą negatywnych komentarzy, które pojawiły się po tym, gdy autorka wspomnianych postów zaczęła wspominać również o rygorze, jaki panował w tym miejscu oraz podejściu jej przełożonego do pracowników, który musiał zaznaczać swoją wyższość. Sam Wojtek Kardyś, specjalista do spraw komunikacji internetowej i digital marketingu, nazwał go "Januszeria, level master", twierdząc, że zapomniał o podstawowym przywileju nowego pracownika, jakim jest proces wdrożenia. Warto dodać, że serwis o2 skontaktował się z firmą, a telefon odebrała jedna z pracownic. 

Doszło po prostu do nieporozumienia z pracodawcą, pracownica nie spełniła jego oczekiwań, dlatego też została zwolniona

- stwierdziła. 

Więcej o: