Z relacji "Gazety Wyborczej" wynika, że mieszkańcy pojawili się na sesji Rady Miasta Katowice, by porozmawiać o stosownych praktykach, które ich zdaniem nie są uczciwe. Sprawa dotyczy strefy płatnego parkowania wymagającej od kierowców zakupu biletów bądź abonamentów, jednak niekiedy wcale nie jest to takie proste. Jednym z głównych problemów jest brak informacji o wygaśnięciu pakietu, co w przypadku wielu wiązało się z poważnymi konsekwencjami finansowymi.
Jeden z kierowców obecnych na posiedzeniu wyjaśnił, że miał wykupiony abonament na parkowanie i był przekonany, że przed jego końcem dostanie jakiekolwiek powiadomienie. Pewnego dnia wyjechał z miasta na trzy miesiące, a samochód zostawił pod domem, ponieważ był przekonany, że ma opłacone parkowanie. W rzeczywistości jego pakiet przestał obowiązywać.
Nie otrzymałem żadnego zawiadomienia o wygaśnięciu abonamentu. Przecież podczas składania wniosku podawaliśmy dane kontaktowe, jak adres, mejl, numer telefonu. Dlaczego płatna usługa nie jest wsparta odpowiednim serwisem?
- wyjaśnia mężczyzna. Ponadto upomnienie o konieczności zapłaty otrzymał dopiero po ponad dwóch miesiącach od wystawienia kary, co oznacza, że "samochód może stać, a opłaty będą naliczane bez końca". W MZUiM dowiedział się zaś, że jest to "dodatkowa opłata", a nie mandat i dlatego nie umieszczono go za wycieraczką.
Kiedy poprosiłem o wyjaśnienie różnicy, usłyszałem, że w przypadku mandatu miałbym informację za wycieraczką, a skoro to opłata dodatkowa, to zawiadamiać nie trzeba. W uchwale jest zapis, że osoba, która opłaci mandat w ciągu 7 dni, płaci tylko 100 zł zamiast 200. Ale jaka jest szansa na skorzystanie z tej opcji, skoro upomnienie dostajemy po 2,5 miesiąca? Ten zapis w praktyce jest bezużyteczny
- twierdzi mieszkaniec Katowic. Niestety nie tylko on ucierpiał na takich zasadach.
Nawet jego znajoma musiała zmierzyć się z podobną sytuacją, wskutek czego zapłaciła miastu aż 10 tysięcy złotych za płatne parkowanie. Inny mieszkaniec miał zaś do zapłaty blisko 18 tysięcy złotych.
W moim przypadku na wezwanie czekałem ponad 8 miesięcy. W tym czasie kwota zdążyła narosnąć do prawie 18 tys. zł. Wcześniej nie otrzymałem żadnej informacji, czy powiadomienia o nieprzepisowo zaparkowanym samochodzie. Zmiana w regulaminie wprowadzająca brak obowiązku informowania zbiegła się w czasie z poszerzeniem strefy płatnego parkowania, co poskutkowało naliczeniem tak wysokich opłat
- powiedział, cytowany przez serwis infokatowice.pl. Adam Skowron, radny Forum Samorządowego, twierdzi, że Miejski Zarząd Ulic i Mostów w Katowicach w każdy z opisanych przypadków działał zgodnie z procedurami. Problem jednak istnieje i może być istotnym zagrożeniem dla mieszkańców. Według lokalnego serwisu w tym przypadku jedną szansą na uniknięcie zapłaty kary jest umorzenie wierzytelności.
Przypadki rozłożenia na raty, umorzenia w części bądź umorzenia w całości są na porządku dziennym. Doszło do sytuacji trudnej dla korzystających z tych usług
- wyjaśnia wiceprezydent Bogumił Sobula. Jednej z osób, która odwołała się do miasta, a do zapłaty miała 20 tysięcy złotych, całkowicie umorzono karę. Są również i tacy, którzy wciąż walczą.
Dostarczyłem 120 stron dokumentów, żeby udowodnić, że będzie to ogromny wydatek dla mojego budżetu
- stwierdził jeden z kierowców. W niektórych przypadkach MZUiM zaproponowało raty.
Do sprawy odniosła się również Aleksandra Wentkowska, pełnomocniczka terenowa Rzecznika Praw Obywatelskich w Katowicach. W piśmie do prezydenta miasta Marcina Krupy zaznaczyła, że "kara wynosząca do 300 złotych za jeden nieopłacony postój przekracza możliwości finansowe wielu osób, zwłaszcza tych w trudnej sytuacji materialnej jak studenci, emeryci, osoby z niepełnosprawnością". Dodała również, że zgodnie z art. 32 Konstytucji RP wszyscy obywatele są równi wobec prawa. W związku z tym ustalanie tak wysokich kar, przekraczających możliwości budżetowe, rodzi wątpliwości co do ich proporcjonalności i w stosunku do przewinienia.
Zobacz też: Wpłynął wniosek o wyburzenie kolejnej galerii handlowej. "Gdyby nie Biedronka, ludzi by nie było"
Dodatkowo art. 64 Konstytucji chroni prawo własności, co oznacza, że nakładanie kar finansowych nieadekwatnych do sytuacji materialnej obywateli może być postrzegane jako naruszenie tego prawa. Poza tym w wielu przypadkach wezwania do zapłaty są wysyłane dopiero po kilku miesiącach od zdarzenia, co prowadzi do kumulacji kar i generuje zadłużenie sięgające nawet kilkunastu tysięcy zł. Brak możliwości monitorowania tego utrudnia kierowcom sprawdzanie swej aktualnej sytuacji i uniemożliwia skorzystanie z procedur odwoławczych w rozsądnym terminie
- skomentowała Wentkowska, cytowana przez serwis Katowice.Wyborcza.pl.
Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.