Darmowe leczenie w sanatorium przysługuje wszystkim osobom ubezpieczonym, które wymagają takowej opieki i rehabilitacji. Poza zasadami ustalonymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia, w trakcie pobytu kuracjusze muszą pamiętać również o wewnętrznych regulaminach poszczególnych ośrodków. W nich znajduje się nawet informacja o obowiązku odbycia pełnego turnusu. Zarówno osoby spóźnialskie, jak i te, które opuszczą uzdrowisko zbyt wcześnie, mogą spodziewać się nieprzyjemnych konsekwencji.
Za skrócony okres leczniczy kuracjuszom grożą kary w wysokości nawet kilkuset złotych. Wszystko dlatego, że większość kosztów za pobyt w sanatorium pokrywa NFZ. Po stronie dorosłego pacjenta zostaje jedynie wyżywienie oraz nocleg. Aby skorzystać z takiego turnusu, należy otrzymać skierowanie od lekarza, który ma podpisaną umowę z Funduszem. Następnie takie zalecenie zostaje przesłane do odpowiedniego oddziału i musi zostać zaakceptowane przez specjalistę. Ostatecznie pacjent zostaje powiadomiony o terminie i miejscu, w którym będzie odbywał turnus rehabilitacyjny. Bieżący stan e-skierowania można zaś sprawdzić na Internetowym Koncie Pacjenta (IKP) oraz w aplikacji mojeIKP. Niestety lista oczekujących na pobyt wciąż jest długa, a to oznacza, że pacjenci muszą swoje odczekać.
Zobacz też: W kwietniu zacznie obowiązywać nowa lista refundacyjna. Te osoby zaszczepią się za darmo
Turnus zazwyczaj trwa od 21 do 28 dni, a osoba, której przyznano miejsce w danym ośrodku, powinna w pełni z niego skorzystać. To oznacza, że w ośrodku musi się stawić w wyznaczonym na skierowaniu dniu. Jeśli jednak przyjedzie zbyt późno, uzdrowisko ma prawo domagać się od pacjenta opłaty dodatkowej. Wówczas podstawą jest to, że ośrodek był gotowy do wykonania świadczeń, lecz doznał "straty z tytułu niezrealizowanej części kontraktu NFZ".
W związku z tym, że pacjenci kierowani są do sanatorium na określony czas, zbyt późny przyjazd lub przedwczesny wyjazd może skutkować karą finansową. Jeśli dana osoba przegapi kilka dni leczenia, NFZ nie wypłaci za ten okres pieniędzy. Wówczas ośrodek jest stratny.
Pacjent uiści na rzecz Sanatorium odszkodowanie z tytułu gotowości Sanatorium do wykonywania świadczeń zdrowotnych i straty z tytułu niezrealizowanej części kontraktu z NFZ w wysokości iloczynu stawki osobodnia wynikającej z umowy z NFZ i liczby dni, o którą został skrócony pobyt
- czytamy w regulaminie Sanatorium Uzdrowiskowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Kołobrzegu przytoczonym przez serwis Fakt. Takie komplikacje spotkały między innymi panią Barbarę, która chciała opuścić sanatorium w Ciechocinku dwa dni przed terminem. Choć wszystkie zabiegi zostały już wykonane, zażądano od niej opłaty dodatkowej wynoszącej 150 złotych za dzień. Łącznie musiała więc oddać 300 złotych. Ostatecznie jednak udało jej się uniknąć kary.
Nie zapłaciłam, bo poradzono mi, bym po prostu zostawiła klucz na recepcji i się nie wymeldowywała. (...) Pielęgniarka, z którą rozmawiałam, okazała się życzliwa. Lekarz też kiwał ze zrozumieniem głową, gdy opisywałam mu swoją sytuację, obiecał nawet pomoc w razie kłopotów. Na szczęście nie musiałam z niej korzystać
- wyjaśniła kuracjuszka, cytowana przez serwis Fakt. Warto dodać, że sanatorium i tak mogłoby wysłać wezwanie do zapłaty, jednak nie skorzystano z takiej opcji. To wynika z tego, że NFZ płaci wyłącznie za zrealizowany turnus. W związku z tym pacjent nie może skracać pobytu na własną rękę, chyba że zaistnieje jedna z trzech okoliczności:
Wysokość opłaty dodatkowej za tak zwane "gapowe" jest ustalana indywidualnie przez dany ośrodek.
Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.