Wykonywanie zdjęć smartfonami jest dziś powszechną czynnością. Współcześnie idąc nawet na kolację, robimy zdjęcia jedzenia, aby podzielić się tym z innymi w internecie na mediach społecznościowych. Kiedy w rodzinie pojawia się nowy członek, chętnie fotografujemy jego życie i to, jak rośnie. Niegdyś matki również chciały mieć zdjęcia swoich dzieci, a aby takie zrobić, zakrywały sobie twarz i całe ciało.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Zdjęcia z dawnych czasów mogą odrobinę przerażać. Fotografie typu "hidden mothers" polegały na tym, że matki trzymały swoje dzieci na kolanach, a swoją twarz i sylwetkę zakrywały kocem lub innym materiałem. Małe dzieci bardzo ciężko jest utrzymać w jednej pozycji, dlatego matki decydowały się na podtrzymywanie swoich maluchów, a same chowały się za kocami. W XIX wieku aparaty nie były tak dobre jak teraz, dlatego powstawały takie pomysły jak "hidden mothers'". Dla ówczesnego człowieka zdjęcia tego typu są nieco straszne, ale w tamtych czasach było to coś równie normalnego. O wiele bardziej przerażające są zdjęcia, które również wykonywane były m.in. w XIX wieku, a dokładnie "post mortem".
Fotografie typu "hidden mothers" to pikuś w porównaniu do zdjęć "post mortem", który były wykonywane na zmarłych dzieciach i czasami dorosłych. Tego typu zdjęcia rodziny najczęściej wkładały sobie do medalionów, aby później pamiętać o swoich bliskich, którzy odeszli. Jak powstawały takie fotografie? Zmarłą osobę układało się np. tak, aby wyglądała jakby spała lub czasami decydowano się na ustawienie nieboszczyka w naturalnej pozycji i otworzenie oczu. Dzieciom wkładano do rąk zabawki, aby wyglądały jeszcze naturalniej. Tworzenie takich złudzeń, że zmarła osoba jeszcze żyje, musiało być bardzo bolesne dla najbliższych.