Wielkimi krokami zbliża się uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada) oraz Dzień Zaduszny (2 listopada). Jest to okres, w którym najwięcej osób odwiedza pobliskie cmentarze i dekoruje groby zniczami oraz kwiatami. Jeśli zapytamy ich, dlaczego to robią, z pewnością usłyszymy słowo "tradycja". Skąd zatem się ona wzięła? My to wiemy.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Światło jest odbierane jako coś bardzo pozytywnego, ponieważ rozświetla mrok i drogę, co według licznych wierzeń ma również znaczenie dla osób, których nie ma już z nami. Rytuał zapalenia ognia na grobach stał się tak powszechny, że mało kto zastanawia się nad celem tego działania. Ma ono jednak swój sens - z tradycji chrześcijańskiej wynika, że śmierć wcale nie jest końcem, ponieważ oprócz materialnego ciała posiadamy jeszcze nieśmiertelną duszę, która pozostaje w wędrówce. Ognisty płomień symbolizuje życie wieczne oraz nadzieję na ponowne połączenie się z najbliższymi. Choć temat światła na grobach jest bliski naszej kulturze, to nawyk rozpalania ognia oraz palenia świec jest znacznie starszy niż tradycja chrześcijańska. Ten zwyczaj ma wielowiekowe korzenie i prawdopodobnie wywodzi się z kultury celtyckiej, a dokładnie od celtyckiego święta Samhaim. Wtedy światło nie miało sobie równych i potrafiło uchronić ludzi od złego.
Celtyckie święto Samhain przypada w noc z 31 października na 1 listopada i oznacza moment zmiany pory roku, a dokładniej przejścia z lata na zimę. Według tamtejszej wiary był to również moment, gdy granica między światem żywych i zmarłych stawała się wyjątkowo cienka, a dusze tych drugich mogły przenikać do realnego świata. Dzięki temu zmarli mieli możliwość odwiedzenia swoich krewnych. Niestety, wśród nich znajdywały się także zbłąkane duchy. Aby uchronić się przed złymi mocami, rozpalano ogniska, które wskazywały zmarłym drogę i "odpychały" siły zła. Ten zwyczaj pozostał z nami do dzisiaj, jednak współcześnie dla większości osób palenie zniczy jest oznaką troski, pamięci, jak i tęsknoty za zmarłymi. Jedno się nie zmieniło, ogień wciąż oczyszcza, jednak teraz to określenie nawiązuje głównie do ludzkich emocji.