Czasami nawet pomimo najlepszej opieki nad pupilem może zdarzyć się, że zwierzak ucieknie z domu. Niekiedy coś go przestraszy, kiedy indziej może on mieć problem ze znalezieniem drogi powrotnej, o ile mówimy o kocie wychodzącym. Okazuje się jednak, że taka sytuacja też może mieć szczęśliwe zakończenie, choćby minęła dekada. Co prawda przypadek Toby'ego jest wyjątkowy, ale na pewno da nadzieję wielu właścicielom czworonogów.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Toby to pręgowany kot z Wielkiej Brytanii. Jak donosi metro.co.uk, mruczek zaginął w 2012 roku i miał wówczas trzy lata. Justine i Eric Allan wraz z synem Charliem (i oczywiście Tobym) właśnie się przeprowadzili do Nuneaton w hrabstwie Warwickshire. Ich nowy dom znajdował się przy dość ruchliwej ulicy, więc gdy kot zniknął i nie wracał dłuższy czas, rodzina założyła najgorsze. 12-letni Charlie bardzo to przeżył, ale nic nie wskazywało na to, żeby Toby miał wrócić. Zmieniło się to dopiero po 11 latach.
Lokalny oddział organizacji Cats Protection został poinformowany o bezpańskim kocie, który może potrzebować pomocy. Dokarmiająca go kobieta zakładała, że to kotka, a że futrzak przybrał nagle na wadze, to pojawiło się podejrzenie, że jest w ciąży. Tutaj jednak miało miejsce pierwsze zaskoczenie: kotka była kocurem. Co więcej, był on zaczipowany, dzięki czemu udało się ustalić, że to zaginiony Toby. Pracownicy Cats Protection niezwłocznie skontaktowali się z rodziną Allanów, przy czym ich dorosły już syn Charlie oddzwonił dopiero następnego dnia rano. W ten oto sposób Toby szczęśliwie wrócił do domu. Co ciekawe, miejsce, w którym był dokarmiany przez ostatnie 18 miesięcy, znajdowało się zaledwie 15 minut drogi od domu Allanów.
Toby szybko odnalazł się w starym domu, choć teraz musi dzielić go z młodszym bratem, którym jest pies Bernie. Mruczek cieszy się też doskonałym zdrowiem, jak na swój wiek.
Wcale nie wygląda na zmienionego, najwyraźniej ktoś się nim opiekował i karmił. Szkoda tylko, że nie może nam powiedzieć, co się stało
- stwierdziła jego opiekunka, Janice. Z kolei Cats Protection wykorzystało tę okazję, by przypomnieć wszystkim, jak ważne jest czipowanie kotów.
Zachęcamy każdego, kto znajdzie kota, który według niego zaginął lub jest bezdomny, aby zabrał go do weterynarza lub skontaktował się z organizacją charytatywną zajmującą się ratowaniem zwierząt, gdzie będzie można sprawdzić, czy ma mikrochip
- podkreśla Madison Rogers, dyrektor ds. rzecznictwa, kampanii i relacji z rządem w Cats Protection.