Początek czerwca to dla większości uczniów radosny czas związany z rozpoczynającymi się wakacjami. Tak też było 63 lata temu w przypadku piątoklasistów ze Szkoły Podstawowej nr 17 przy ulicy Krochmalnej w Lublinie. 23 czerwca 1961 roku, tuż przed zakończeniem roku szkolnego, część z nich wybrała się na wycieczkę do Kazimierza Dolnego. Niestety nie wszyscy z niej powrócili.
Jak podaje "Kurier Lubelski", wycieczka do Kazimierza Dolnego miała być nagrodą dla najlepszych uczniów. Udział w niej brało 28 piątoklasistów, choć niektóre źródła mówią o aż 50 dzieciach. W programie była m.in. wspinaczka na basztę, Górę Trzech Krzyży, zwiedzanie spichlerza i kąpiel w Wiśle. Grupą zajmowały się trzy opiekunki, w tym 29-letnia wówczas nauczycielka wychowania fizycznego, Jadwiga H. To właśnie ona udała się z podopiecznymi nad rzekę. Dzieci weszły do niej z łachy pomiędzy schroniskiem Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawcze a kamieniołomami. Przechodząc przez płytką wodę sięgającą kolan, doszły do wysepki oddalonej od brzegu o około 120 metrów. Przez jakiś czas się tam bawiły, ale wkrótce grupa poszła z nauczycielką w dół rzeki. Wtedy nagle jedna z dziewczynek zaczęła się topić. Jadwiga H. ruszyła jej na pomoc, ale w tym czasie zaczęło się topić drugie dziecko. To wywołało panikę wśród innych uczniów, którzy zaczęli uciekać w miejsce, gdzie woda była głębsza. Co gorsza, piasek zaczął osuwać się spod ich stóp, dodatkowo pogarszając sytuację.
Miejsce tragedii nie było nadzorowane przez ratowników, a sama nauczycielka nie była w stanie uratować wszystkich dzieci. Nie wiadomo, gdzie były pozostałe dwie opiekunki. Tego dnia utonęło w sumie trzynaścioro uczniów z lubelskiej szkoły. Wyłowione ciała przenoszono do kościoła św. Anny. Zbiorowy pogrzeb odbył się 27 czerwca 1961 roku. W uroczystościach wzięły udział tłumy, a kondukt żałobny za trzynastoma białymi trumnami miał kilka kilometrów.
Jak podaje "Dziennik Wschodni", ówczesna kierowniczka szkoły podstawowej numer 17 za wysłanie dużej grupy dzieci bez należytej opieki nauczycielskiej została skazana na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu. Dwie opiekunki nieobecne podczas wydarzeń nad rzeką przeniesiono do innej szkoły.
Najcięższa kara spotkała Jadwigę H. Po kilkudniowym procesie, który rozpoczął się w 1962 roku, została skazana na trzy i pół roku więzienia. Na wolność wyszła po koło ośmiu miesiącach. Wiele źródeł powtarza informację, że później trafiła do szpitala psychiatrycznego, a w kolejnych latach można było ją spotkać błąkającą się po ulicach Lublina. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Zweryfikował to Krzysztof Załuski, lubelski dziennikarz i autor książek, który wielokrotnie opisywał tragedię z Kazimierza Dolnego.
Pojechałem do niej w 2017 roku. To wtedy była ponad 80-letnia kobieta. Przemiła osoba. Wpuściła mnie do mieszkania, miała łzy w oczach. Powiedziała, że ta historia naznaczyła piętnem całe jej życie, że wstaje każdego ranka i widzi ten dzień i te dzieci. Nie chodziła jednak po mieście z misiami czy lalką, nie oszalała, chociaż jej los był bardzo ciężki. Mówiła mi, że jak mantrę powtarza jedno zdanie, 'Boże skoro ich zabrałeś do siebie, to miałeś w tym jakiś cel i one są tam szczęśliwe'
- wspominał Załuski w rozmowie z portalem Kobieta XL. Nauczycielce po wyjściu z aresztu udało się też w końcu znaleźć pracę przy organizacji sportowych zajęć dla młodzieży, czym zajmowała się aż do emerytury. Według informacji udostępnionych przez Interię, Jadwiga H. zmarła na początku 2021 roku w wieku 89 lat.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.