Pierwsze średniowieczne procesy zwierząt datowane są na początek IX wieku. Były to sprawy, które dziś mogłyby wydawać się nieprawdopodobne, ale w tamtych czasach traktowano je z pełną powagą sądów świeckich i kościelnych. Zwierzęta oskarżano o różnorodne przewinienia, od zniszczeń w rolnictwie po morderstwa.
W 824 roku krety z Doliny Aosty w Italii stanęły przed sądem biskupim za ciągłe kopanie tuneli w polach, co prowadziło do znaczących zniszczeń upraw. Biskup przez trzy tygodnie nawoływał je do opuszczenia łanów, a kiedy to nie przyniosło efektu, podjął decyzję o ekskomunikacji. Paradoksalnie, pomimo wyroku, nie zaprzestały one swojej działalności, ignorując kościelne sankcje. W 846 roku, podczas synodu w Wormacji, procesowi poddano pszczoły oskarżone o spowodowanie śmierci człowieka. Uznano, że produkowany przez nie miód, mógł mieć demoniczne właściwości, a owady były "narzędziem szatana". W efekcie pszczoły zostały uduszone, co miało zapobiec dalszym tragediom. Jaki był los zwierzęcia po wykonaniu kary? Ciało traktowane było jako deodatum, czyli dar oddany Bogu. Przechodziło na własność państwa i było sprzedawane. Dochód przeznaczano na cele religijne lub charytatywne. Prawo to obowiązywało aż do XIX wieku.
Zwierzęta traktowane jako niezależni uczestnicy procesów sądowych były oskarżane w trzech głównych kategoriach: w sprawach karnych za wyrządzanie krzywd ludziom lub za spowodowanie ich śmierć, w procesach kościelnych za szkody w rolnictwie oraz za zachowania niezgodne z naturą gatunku lub płci. Procesy te, pomimo ich pozornej absurdalności, pełniły kluczową funkcję edukacyjną i wzmacniały autorytet prawny, ukazując nieuchronność kary bez względu na tożsamość sprawcy. Andrzej Dąbrówka w swojej pracy "Dawne procesy zwierząt jako dramaty rytualne" zauważa, że zwierzęta były traktowane dokładnie tak samo jak ludzie.
Najgłośniejszym przypadkiem był proces świni z Falaise w 1368 roku, która została oskarżona o zabicie i zjedzenie twarzy trzymiesięcznego dziecka. Proces trwał dziewięć dni, a zwierzę zostało uznane za winne i skazane na mękę oraz śmierć przez powieszenie, w obecności innych macior, co miało mieć charakter edukacyjny. W 1371 roku, we Francji, pies bronił sprawiedliwości w nietypowy sposób – po zabójstwie jego pana przez zazdrosnego dworzanina, skutecznie zaatakował on mordercę w obecności królewskiego orszaku, co doprowadziło do sądowego pojedynku między czworonogiem a oskarżonym. Zwycięstwo psa oznaczało egzekucję mordercy, co było rzadkim, ale dramatycznym przykładem zwierzęcej sprawiedliwości.
Ostatni znany proces czworonogów w zachodniej Europie miał miejsce w 1741. Wówczas to krowa, oskarżona o poturbowanie kilku osób, została skazana na śmierć. Wykonawcą kary nie był jednak kat, lecz rzeźnik. Wydarzenie to nie zakończyło jednak w pełni kontaktu zwierząt z ludzkim wymiarem sprawiedliwości. Nawet podczas rewolucji francuskiej, epoki, która miała promować triumf rozumu nad przesądami, papuga została zgilotynowana za krzyczenie "Niech żyje król!", co wzbudziło obawy wśród sędziów o oskarżenia o monarchistyczne sympatie.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.