• Link został skopiowany

Katastrofa promu na Motławie. W ciągu zaledwie minuty życie straciło 18 osób

Wypadki morskie w większości przypadków są rezultatem współwystąpienia kilku czynników i tak też było tym razem. Katastrofa promu na Motławie była jedną z największych tragedii w Gdańsku po drugiej wojnie światowej, a życie straciło wówczas 18 osób. Od tych zdarzeń mija już prawie pół wieku.
Katastrofa promu na Motławie w Gdańsku (zdj. ilustracyjne)
Fot. Katastrofy morskie / YouTube

Promy były obecne w Gdańsku już w średniowieczu, a wykorzystywano je do transportu zarówno ludzi, jak i towarów. Co więcej, aż do drugiej połowy XX wieku nie zmieniły one znacząco swojej konstrukcji, która przypominała raczej tratwy przemieszczające się za pomocą systemu linowego. Podobnie wyglądały zatem też dwa promy kursujące na Motławie pomiędzy przystaniami przy ulicy Wiosny Ludów a Sienną Groblą, na odcinku zaledwie 50 metrów. Tragiczny los spotkał ten oznaczony numerem dwa.

Zobacz wideo Eemslift Hendrika. Akcja ratunkowa

W którym roku zatonął prom na Motławie? W katastrofie życie straciło 18 osób

Do katastrofy promu numer dwa na Motławie doszło 1 sierpnia 1975 roku. Tego dnia w związku z wcześniejszą ulewą padła linia tramwajowa, więc wiele osób korzystało z promów. Jak podaje portal Strefa Historii, ta konkretna jednostka była stalową, płaskodenną skrzynią, na której wzniesiono kratownicę podtrzymującą blaszany dach i brezentowe osłony wzdłuż burt. Około godziny 14.35 prom dobił do Siennej Grobli, a na jego pokład weszło około 40 pasażerów. Środkiem rzeki przepłynęła wówczas milicyjna motorówka, a potem wycieczkowiec "Lucyna". Wywołana przez to fala spowodowała, że prom oddalił się od brzegu o mniej więcej dwa metry. Od strony Helu płynął jednak już statek wycieczkowy "Maryla", a jego załoga dała sygnał syreną, aby prom jeszcze nie ruszał. Niestety, promowy Jerzy Kozłowski tego nie usłyszał i zareagował dopiero, widząc zachowanie zaniepokojonych pasażerów. Mężczyzna zacisnął szczęki hamulca i zablokował linę, która naprężyła się i uniosła z dna rzeki. To spowodowało zaczepienie się liny o przepływającą "Marylę". "Dziennik Bałtycki" wyjaśnia, że gwałtownie pociągnięty przez statek prom przechylił się i zaczął nabierać wody. Zatonął w ciągu minuty.

Kapitan "Maryli" sam wskoczył do wody i zaczął ratować pasażerów, na pomoc przybyły także inne służby, w tym jednostki specjalne Marynarki Wojennej. Część osób została uwięziona pod zadaszeniem promu, bez szans na przeżycie. Gdy dźwig ze Stoczni Gdańskiej wydobył wrak, w jego wnętrzu znaleziono 15 ofiar, a kolejne trzy wydobyto z wody w nocy. Zginęło w sumie 18 osób, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży. Szybko podjęto również kroki prowadzące do wyjaśnienia katastrofy, choć w mediach w tamtym czasie pojawiało się niewiele informacji na ten temat.

Katastrofa promu na Motławie w Gdańsku była wynikiem zbiegu kilku czynników. Wyrok zapadł w styczniu 1977 rok

Promowy Kozłowski trafił do aresztu jeszcze tego samego dnia, podobnie jak urzędnik nadzorujący promy, Tadeusz Korol. Podczas procesu wykazano, że przyczyny katastrofy były złożone. Dwa promy kursujące na tej trasie zostały zbudowane przez stocznię rzeczną w Tczewie wedle życzenia urzędników i bez konsultacji z Urzędem Morskim. Jednostki nie posiadały odpowiedniego wyposażenia ratunkowego. Każda miała tylko pięć kół ratunkowych i trzy pływające ławy, co stanowiło zabezpieczenie dla zaledwie 21 osób, przy czym sama konstrukcja i tak okazała się śmiertelną pułapką uniemożliwiającą ewakuację. Pracownicy obsługujący prom nie mieli odpowiedniego przeszkolenia i często pracowali pod wpływem napojów wysokoprocentowych. U samego Kozłowskiego stwierdzono niedosłuch i encefalopatię, czyli uszkodzenia mózgowia, które mogą prowadzić do różnego rodzaju zaburzeń. Ponadto mężczyzna prawdopodobnie miał lekkie upośledzenie umysłowe.

Ostatecznie wyrok w sprawie zapadł w styczniu 1977 roku. Promowy został skazany na 11 miesięcy pozbawienia wolności, z zawieszeniem na trzy lata, a Korol dostał półtora roku w zawieszeniu. Co ważne, od dnia katastrofy na Motławę nie wypłynął już żaden prom o "średniowiecznej" konstrukcji, a pasażerów zaczęły przewozić niewielkie statki o napędzie silnikowym.

 

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: