Każda śmierć w katastrofie jest trudnym doświadczeniem dla bliskich zmarłych, ale w tym przypadku tragedia doprowadziła do opustoszenia całego miasta. Co prawda wpływ na to miały też inne czynniki, ale zdarzenia z końca sierpnia 1996 roku niewątpliwie można uznać za kluczowe dla historii Pyramiden na Svalbardzie w Norwegii. Jednocześnie warto przybliżyć, jak wyglądały lata świetności tego miejsca.
Jak podaje portal Visit Svalbard, nazwa "Pyramiden" nawiązuje do góry wznoszącej się nad miastem, która kształtem przypomina właśnie piramidę. Pyramiden zostało założone przez Szwedów w 1910 roku, a następnie sprzedane Związkowi Radzieckiemu w 1927 roku. Mieszkańcy osady zajmowali się przede wszystkim pracą w kopalni węgla kamiennego, pracując dla rosyjskiego przedsiębiorstwa Arktikugol. Dla ZSRR była to jednak też wizytówka radzieckiego dobrobytu, więc dbano o zapewnienie pracownikom i ich rodzinom wysokiego standardu życia. W czasach największego rozkwitu w latach 80. ubiegłego wieku żyło tu ponad 1000 osób, a do ich dyspozycji były m.in. stacja benzynowa, szklarnia i gospodarstwo rolne, szkoła, przedszkole, hotel i restauracja. W celu uzyskania rozległego trawnika żyzną glebę sprowadzono z Ukrainy, a nad rozwojem miasta czuwało popiersie Lenina postawione w centrum Pyramiden. Niemniej lata dobrobytu w końcu minęły, a miało to duży związek z tragicznym wypadkiem lotniczym.
Samolot Tupolew Tu-154M (nr rej. RA-85621) linii Vnukovo Airlines odbywał lot z Moskwy do Longyearbyen 29 sierpnia 1996 roku. Zgodnie z informacjami udostępnionymi przez Aviation-safety net, na jego pokładzie znajdowali się głównie górnicy z Rosji i Ukrainy wraz z rodzinami lecący do pracy w kopalniach na terenie Svalbardu. Lot przebiegał bez zakłóceń do czasu, gdy maszyna miała podejść do lądowania. Załoga samolotu poprosiła o pozwolenie na lądowanie na pasie nr 10. Niestety kontroler lotu miał problemy ze zrozumieniem ich ze względu na barierę językową i w związku z tym zgody nie wydał. Piloci postanowili zatem lądować na pasie nr 28, co wymagało korekty kierunku lotu. W pewnym momencie drugi pilot stwierdził, że maszyna zboczyła z kursu. W tym samym czasie kontroler lotów poinformował załogę Tupolewa, że lecą za wysoko i polecił im, aby natychmiast zmniejszyć wysokość. Tymczasem już po kilku minutach w kokpicie rozległ się sygnał ostrzegawczy informujący o tym, że maszyna leci zbyt nisko. Ostrzeżenie wysokościomierza aktywowało się sześć sekund przed uderzeniem samolotu w górę Operafjellet, ale piloci nie zdążyli już podjąć żadnych działań. Samolot został całkowicie zniszczony w wyniku uderzenia 14,3 kilometra od lotniska, a śmierć na miejscu poniosło 141 osób, czyli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi. Portal Simple Flying podkreśla, że do dziś pozostaje to katastrofa z największą liczbą ofiar w historii norweskiego lotnictwa.
Po katastrofie Tupolewa Tu-154M podjęto decyzję o likwidacji Pyramiden i ewakuacji mieszkańców. Wpłynęły na to także względy finansowe oraz przemiany związane z upadkiem ZSRR. Jak podaje portal Halo, Spitsbergen!, ostatni mieszkańcy opuścili to miejsce w 1998 roku. Większość budynków pozostała w nienaruszonym stanie, często z rzeczami porzuconymi po prostu w ciągu dnia, jakby ich właściciele mieli wrócić lada moment. Miasto jest też dostępne dla turystów, choć odwiedzający muszą uważać na niedźwiedzie polarne, które obok mew i lisów polarnych są obecnie najczęstszymi bywalcami w Pyramiden.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.