Mogłoby się wydawać, że Karaiby to prawdziwy raj na ziemi, pełen bujnej roślinności, białego piasku i turkusowej wody. Mało kto jednak wie, że jedno z tamtejszych miast przypomina bardziej piekło. Prawie 30 lat temu doszło do potężnej erupcji wulkanu, po której okolica zmieniła się nie do poznania. Mowa o mieście Plymouth na wyspie Montserrat. Choć od dawna jest opuszczone, pewien podróżnik sprawdził, jak dziś wygląda.
Montserrat to terytorium zależne od Wielkiej Brytanii położone w Ameryce Środkowej, a dokładniej w archipelagu Małych Antyli w basenie Morza Karaibskiego. Trzon wyspy stanowią grupy wulkanów, Silver Hill, Centre Hills, North Soufrière i South Soufrière, które razem tworzą piękny, górsko-tropikalny krajobraz. Dziś stolicą Montserrat jest Brades, ale niegdyś było nią Plymouth. Jeszcze 30 lat temu to miasto tętniło życiem, pełniło funkcję nadmorskiego kąpieliska i uzdrowiska, dlatego licznie odwiedzali je turyści z całego świata. W latach 90. rozpoczęła się jednak tragiczna seria kataklizmów, która doszczętnie zniszczyła okolicę. Najpierw nawiedził ją huragan Hugo, a niedługo później doszło do erupcji wulkanu Soufrière Hills, położonego w południowej części wyspy. Choć przez lata pozostawiał uśpiony, to w lipcu 1995 roku stał się aktywny. Od tamtej pory na Montserrat nieustannie dochodziło do trzęsień ziemi oraz erupcji, a najtragiczniejsza w skutkach wydarzyła się 25 czerwca 1997 roku. Jak donosi BBC, mimo wcześniejszej ewakuacji większości mieszkańców, w wyniku wystąpienia lawin piroklastycznych i opadów popiołu zginęło 19 osób, a miasto popadło w ruinę.
Zobacz też: Seniorka nie mogła wrócić do domu. Kazali jej porzucić ukochanego pupila. "Pozbądź się ptaka"
Po tragicznej katastrofie doszło jeszcze do kilku erupcji, a ostatnia z nich była w 2010 roku. Z tego względu Soufrière Hills stał się jednym z najdokładniej monitorowanych wulkanów na świecie. Strefa wokół niego jest nieustannie obserwowana przez ośrodek Montserrat Volcano Observatory, który wykonuje szczegółowe pomiary i raportuje aktywność wulkanu lokalnemu rządowi oraz ludności. Choć ogromna część wyspy została uznana za niezdatną do zamieszkania, a turystyka niemal zupełnie upadła, to co pewien czas na Montserrat docierają podróżnicy, naukowcy i dziennikarze zainteresowani historią tego miejsca. Niedawno Plymouth odwiedził podróżnik Steve Ronin. W mediach społecznościowych zdawał szczegółową relację ze swojej wizyty w "mieście duchów", a opublikowane przez niego zdjęcia robią ogromne wrażenie.
Dziś cały ten region jest częścią strefy wykluczenia - niebezpiecznej, ściśle monitorowanej i rzadko dostępnej. Jednak dzięki pomocy lokalnych ekspertów i specjalnemu zezwoleniu udało mi się wejść na kawałek tej zakazanej ziemi, przejść się zasypanymi ulicami Plymouth i być świadkiem przejęcia władzy przez naturę. Te zdjęcia to tylko namiastka tego surrealistycznego doświadczenia. Od pokrytych popiołem ruin po opuszczone hotele i odrodzone dzielnice na północy, Monserrat opowiada potężną historię przetrwania, pamięci i transformacji
- napisał Steve Ronin na Facebooku.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.