Gdy myślimy o miastach widmach, wyobraźnia zwykle przenosi nas daleko - do opuszczonych amerykańskich osad, które rosły jak na drożdżach w czasie gorączki złota, by równie szybko się wyludniać, gdy złoża ulegały wyczerpaniu, albo do syberyjskich miejscowości porzucanych z dnia na dzień, gdy traciły strategiczne znaczenie. Tymczasem jedno z najbardziej fascynujących, a zarazem najmroczniejszych miejsc tego typu znajduje się tuż pod Bolesławcem. Pstrąże, przez lata ukryte przed światem, było jak wycięte z rzeczywistości. Dziś to głównie ruiny i wspomnienia - ale historia, która za nimi stoi, nadal potrafi przyprawić o dreszcze.
Pstrąże znajdowało się w województwie dolnośląskim, niespełna 20 kilometrów od Bolesławca. Położone było w środku lasu, z dala od większych dróg i miejscowości. Dziś pozostały po nim głównie gruzy i wspomnienia, ale jeszcze w latach 80. tętniło życiem. Mieszkało tu nawet 10 tysięcy osób - głównie żołnierzy Armii Radzieckiej i ich rodzin. Infrastruktura przypominała typowe miasteczko garnizonowe: bloki, przedszkole, szkoła podstawowa, sklepy, stadion, klub oficerski, biblioteka, ośrodek zdrowia, a nawet kawiarnia o wdzięcznej nazwie "Bajka". To, co czyniło tę wioskę naprawdę niezwykłą, kryło się jednak za wysokim murem. Oddzielał on część cywilną od wojskowej - niedostępnej, ściśle strzeżonej strefy. Co dokładnie się tam działo? Tego nie wiadomo do dziś. Krążyły plotki o przechowywanej broni atomowej, tajnych laboratoriach i eksperymentach wojskowych. Miejscowość nie istniała na oficjalnych mapach, nie prowadziły do niej oznakowane drogi, a Polacy nie mieli tam prawa wstępu. Zniknęła z kartografii w 1945 roku i pojawiła się na nowo dopiero w latach 90. Była już wtedy jedynie cichym, wyludnionym miastem-widmo.
Po wycofaniu się z Polski Armii Radzieckiej w 1992 roku teren dawnego Pstrąża przeszedł pod zarząd Wojska Polskiego. Początkowo rozważano plan zasiedlenia miasteczka - miały tu powrócić rodziny, a budynki ponownie tętnić życiem. Rozpoczęto nawet prace zabezpieczające, by uchronić infrastrukturę przed zniszczeniem. Szybko jednak okazało się, że koszty adaptacji i modernizacji będą zbyt wysokie, a lokalizacja w głębi lasu - zbyt problematyczna. W 1995 roku zrezygnowano całkowicie z planów rewitalizacji, a cały teren włączono do wojskowego poligonu. Od tego momentu wioska zaczęła popadać w coraz większą ruinę. Budynki stopniowo ulegały degradacji. Dachy przeciekały, ściany pękały, okna wybito. Z czasem do akcji wkroczyli złomiarze, którzy wynieśli wszystko, co dało się sprzedać - od kaloryferów po przewody instalacji elektrycznej.
Zobacz też: To tu stoi najstarszy dworzec kolejowy w Polsce. Powstał blisko 200 lat temu
Opuszczone bloki i koszary stały się celem miejskich eksploratorów, czyli fanów urbexu, przyciąganych tajemniczą atmosferą tego miejsca. Porównania z Czarnobylem nasuwały się same - choć brakowało radioaktywnego zagrożenia, to widok pustych domów, porośniętych dziką roślinnością i ze śladami po kulach w ścianach, budził podobne emocje. Dziś po dawnym Pstrążu zostało niewiele: zasypane ziemią schrony, resztki brukowanych ścieżek, fragmenty torów i betonowe fundamenty budynków. Przyroda stopniowo pochłania to, co zostało po opuszczonym miasteczku. Przez lata istniało ono poza oficjalnymi mapami, a teraz znika również z krajobrazu.
Choć teren należy do wojska i obowiązuje zakaz wstępu, miłośnicy opuszczonych miejsc wciąż próbują się tam dostać. Eksploratorzy ostrzegają jednak, że to niebezpieczne. W lesie można natknąć się na zawalone fragmenty budynków, chwiejące się ściany, ślady po kulach, a nawet niewybuchy. Wojsko od kilku lat stopniowo wyburza to, co zostało. Niewykluczone, że wkrótce miejsce przypominające sceny z filmu postapokaliptycznego zniknie na dobre.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.