Niestety, choć szykowanie własnego wesela powinno się wiązać z przyjemnością i dobrymi wspomnieniami, często zmienia się w koszmar młodej pary - w szczególności jeżeli ci nie chcą podążać za tradycyjnym schematem uroczystości. Na własnej skórze odczuła to pani Ewa i jej świeżo upieczony mąż, którzy zrezygnowali z podawania na weselu napojów wyskokowych.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak donosi portal Kobieta.wp.pl Ewa, panna młoda, która zdecydowała się zrezygnować z podawania alkoholu na swoim weselu, wspomina ten dzień jako najgorszy w jej życiu. Mówi, że jej decyzja podyktowana była osobistymi powodami. Para młoda jest abstynentami i zazwyczaj średnio bawili się na mocno zakrapianych imprezach - nie chcieli więc, by ich wesele skończyło się jako wielka popijawa. Bardzo im na tym zależało i nie chcieli się złamać. Jak wspomina, wspierała ją najbliższa rodzina i przyjaciele, część gości uszanowała ich decyzję, jednak niektórzy byli przekonani, że młodzi żartują. Na weselu, gdy okazało się, że nie ma alkoholu naprawdę, głośno zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie. Niektórzy nawet pojechali na stację benzynową i po kryjomu pili na parkingu. Jak opowiada:
To było takie żenujące: jak dzieci w szkole kryjące się przed nauczycielką. Narąbali się ostro, kilka osób wymiotowało potem, robili straszny wstyd na parkiecie, były pijackie śpiewy.
Jak opowiada oburzona Ewa, kiedy zwrócono im uwagę, zaczęły się teksty, że dopiero kiedy napiją się to "ma sens i można się bawić". Usłyszeli, że pewnie chcieli przyoszczędzić, że "to stypa, a nie wesele!". Teraz pani młoda nie utrzymuje już kontaktu z częścią gości z wesela.
Z drugiej strony Dagmara, która również porozmawiała z portalem Kobieta.wp.pl ma mieszane uczucia jeśli chodzi o "trzeźwe imprezy". Jak opowiada, była na dwóch bezalkoholowych weselach, ale według niej:
Ludzie lepiej bawią się po alkoholu. Sama bym się nigdy nie zdecydowała, żeby nie podać ludziom na weselu wódki.
Na pierwszej trzeźwej imprezie, na której była, para młoda umieściła na zaproszeniu dopisek o braku procentów na weselu, więc część gości przyniosła własny alkohol. Przypomina sobie, że było to żenujące, a goście zachowywali się jak uczniowie na studniówce. Jak mówiła, był duży rozdźwięk pomiędzy tymi, co pili, a tymi, co nie. Padły też teksty, że młodzi "są skąpi i chcieli się nachapać kasy od gości, nic nie dając w zamian".
Inaczej wyglądało to na drugim weselu: było mniejsze i świetnie zorganizowane. Jak opowiada, wynajęli na wesele doskonałego wodzireja, przygotowali bardzo dobre jedzenie i bezalkoholowe drinki. Atmosfera była według niej niesamowita. Jak sama mówi, była w szoku, że wszyscy bawili się do szóstej rano.