• Link został skopiowany

"And Just Like That..." powraca z trzecim sezonem. Tylko czy ktoś potrzebuje jeszcze Carrie Bradshaw?

HBO Max poinformowało, że trzeci sezon "And Just Like That..." może pojawić się na streamingu już w 2025 roku. I choć serial został oceniony przez krytyków dosyć surowo, wciąż wiele kobiet i mężczyzn z niecierpliwością oczekuje kontynuacji. Sentyment? A może nadzieja na to, że grupa przyjaciółek z Manhattanu ponownie zmieni nasz światopogląd?
Carrie Bradshaw - zdjęcie ilustracyjne
Fot. Instagram @justlikethatmax

Świat nieustannie się zmienia. Biegniemy gdzieś przed siebie, nie wiadomo gdzie i przewracamy wszystko do góry nogami. Ubieramy inne spódnice, pijemy inne kawy, jemy inne śniadania i poznajemy innych ludzi. Każdy aspekt naszego nieustannie nowego życia jest dostosowany do tego, jak się czujemy, co myślimy i z kim się spotykamy. Wszystko się zmienia. Tylko jeden jedyny serial cały czas gna z nami przez to życie i nie daje o sobie zapomnieć. I nie przeszkadza nam to, bo jego fabuła zawsze świetnie pasuje do tego, kim akurat postanowiliśmy być w tym momencie - „Seks w wielkim mieście". HBO Max potwierdziło, że trzeciej odsłony "And Just Like That..." możemy spodziewać się już w 2025 roku. Tylko czy temat Carrie wciąż jeszcze kogoś obchodzi?

Zobacz wideo Po przesłuchaniu do "Zmierzchu" chciał rzucić aktorstwo. Reżyserka musiała go bronić

"And Just Like That..." 3. Dlaczego wciąż mamy sentyment do Carrie Bradshaw?

Gdy HBO Max poinformowało o realizacji trzeciego sezonu "And Just Like That...", nasunęło mi się pytanie, dlaczego właściwie za każdym razem, gdy to oglądałam, dostawałam odpowiedzi na wszystkie pytania, które mnie przez długi czas nurtowały: Czemu on się nie odzywa? Co jest ze mną nie tak? Czemu jestem wciąż sama? Co jest właściwie między nami? Czy kiedyś spotkam normalnego faceta? - niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy nie zawracała sobie głowy tymi bzdetami. Nie ma bardziej kobiecej cechy niż nadwrażliwość na związki. Każda z nas, choćby nawet gdzieś w głębi serca, codziennie myśli o tym, co robi nie tak - albo co on robi nie tak. Chodzi to za nami jak nieznośny budzik na 6:30, który nie daje spać i (o zgrozo) nie pozwala się wyłączyć. Istny koszmar. I kiedy przychodzi moment, w którym wydaje się, że to już koniec, że nie wytrzymacie tego ciśnienia i ogromu pytań, pojawia się światełko w tunelu - Carrie Bradshaw.

Carrie raczej nie trzeba przedstawiać. Wiele z nas od najmłodszych lat śledziło "jej felietony" i odszyfrowywało wskazówki, które nam w nich zostawiała. Oglądałyśmy przygody jej najlepszych przyjaciółek, które tak jak ona, szukały w facetach zrozumienia i miłości. W końcu zdałyśmy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w tym same. Że jest nas więcej i niekoniecznie to z nami jest coś nie tak. Może problemu należy szukać gdzie indziej – albo w kimś innym. Czy ten serial jest trochę jak najlepszy poradnik obsługi faceta? Przewija się w nim tyle różnych typów samców, że w końcu w jednym z nich znajdziemy tego, który jest obecny w naszym życiu. A potem z premedytacją uczymy się jak z nim postępować - choć ta nauka czasami idzie w las. Jak być tą silną i niezależną? Jak nie dać się jego obrzydliwemu urokowi i zachować zimną krew? Być może kobiety ówczesnych czasów potrzebowały po prostu rady. A w kwestii partnerów życiowych, każda porada jest na wagę złota. 

Życie singielki oczami Carrie Bradshaw. W życiu liczą się przyjaciele

Wydaje sie także, że "Seks w wielkim mieście" wprowadził świeże (choć nie tak nowe) spojrzenie na świat oczami singielek. Bo przecież Carrie, Samatha, Charlotte i Miranda to wieczne singielki – nawet gdy są w związku. Towarzyszymy im w kolejnych randkach, tworzymy rankingi ich partnerów i krytykujemy wybory. Możemy poczuć się jak nieomylne, jednoosobowe jury. Czy postawimy któremuś 10? Na pewno się zdarzy. Ale najważniejszą kwestią i pociechą jest to, że dzięki bohaterkom, zdajemy sobie sprawę z tego, że same też możemy się świetnie bawić. Za nasze pieniądze, na naszych zasadach i bez faceta. Możemy biegać po mieście w wysokich, kolorowych szpilkach i bawić się życiem. Pić od rana do wieczora ulubione drinki i chodzić do łóżka z kim chcemy. A przede wszystkim spędzać czas z przyjaciółkami. Bo to kobieca przyjaźń, wbrew pozorom, jest głównym wątkiem fabuły. Choć niektórym może wydać się groteskowa i kiczowata, w serialu ukazana jest jako największa wartość. A przy tym zupełnie nieidealizowana. Bohaterki tworzą sobie grupę wsparcia, która miewa swoje konflikty i nieporozumienia.

Choć serial powstał w latach 80. i wielu zarzuca mu promowanie niepotrzebnego konsumpcjonizmu, mnóstwo kobiet wciąż chętnie do niego wraca. Nie bez powodu. Każda z nich chce znaleźć w sobie serialową Carrie. Łączyć buty od Versache z sukienką z lumpeksu, zaczynać dzień ubrana w satynową piżamę z perłami na szyi i co wieczór pić Cosmopolitan w luksusowym klubie. Dla wielu czas „Seksu w wielkim mieście" się skończył. I mają prawo tak twierdzić, bo ideał kobiety XXI wieku niczym nie przypomina rozrzutnych i beztroskich przyjaciółek z Manhattanu. Być może scenarzyści pracujący przy "And Just Like That..." także to zauważyli. Serial jest inny, zwraca uwagę na nową rzeczywistość, tak różną przecież od tej sprzed ponad 40 lat. A jednak mimo wielu zmian sentyment pozostał. Czy trzeci sezon sequelu wprowadzi kolejną świeżość? Taką mamy nadzieję. 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: