Aplikacje randkowe w ostatnich latach zyskały ogromną popularność. Chcąc poznać drugą połówkę, wystarczy włączyć telefon i przejrzeć osoby, które mogą nam się potencjalnie spodobać. Ten sposób ma oczywiście swoje wady i zalety, ale nie da się ukryć, że jest to niezwykle proste i bez wątpienia takie aplikacje zrewolucjonizowały sposób, w jaki ludzie szukają miłości. Mogłoby się wydawać, że z czasem Tinder i inne podobne portale staną się jeszcze chętniej używane, jednak wygląda na to, że pokolenie Z zaczyna z nich rezygnować. Coraz więcej osób marzy o przypadkowej miłości jak z filmu, kiedy to dwie osoby wpadają na siebie na ulicy i zakochują się od pierwszego wejrzenia. By tego doświadczyć, młodzi ludzie masowo wybierają się do... supermarketu.
Masz dość portali randkowych? Leć do sklepu spożywczego. To nowy sposób na szukanie miłości, jaki wymyślili młodzi Hiszpanie. Pewna polska tiktokerka, mieszkająca na co dzień w Barcelonie, opowiedziała niedawno, na czym to dokładnie polega.
Hiszpania właśnie weszła na nowy poziom, jeśli chodzi o randkowanie. Teraz nie używa się już Tindera czy Bambla, teraz chodzi się do sklepu spożywczego. Nie wiem jak i kiedy, ale viralem stała się teoria, że aby poznać kogoś nowego i poflirtować, trzeba iść do Mercadony. I oczywiście tutaj obowiązują określone zasady: musicie iść w godzinach szczytu typu 19-20 i bardzo ważne, a wręcz kluczowe, aby uczestniczyć w tej grze, jest umieszczenie ananasa w swoim koszyku
- tłumaczy użytkowniczka o nazwie @nataliaadaily. To jednak nie wszystko. Sam ananas nie wystarcza! Aby poznać drugą połówkę, należy stuknąć swoim wózkiem wózek osoby, która też umieściła w nim owoc. Brzmi absurdalnie? Pewnie tak, ale hiszpański TikTok pokazuje, że nie to nie żart.
Jak się okazuje, na TikToku jest masa filmów od hiszpańskich użytkowników, którzy próbują w sklepach sposobu na ananasa. Sama @nataliaadaily również postanowiła go wypróbować i wybrała się do Mercadony, czyli jednej z największych sieci supermarketów w tym kraju. Próby znalezienia miłości zakończyły się jednak niepowodzeniem. Kobieta nie zauważyła żadnych osób z ananasami w wózkach i co więcej, sama też nie mogła go zdobyć.
Mam wrażenie, że dosłownie wszyscy pracownicy mają cynk, o co chodzi z tym trendem, bo strasznie się na nas patrzą, jak wyciągamy kamerę. [...] Obsługa się bardzo patrzy, jak nagrywamy i trochę się stresuję iść po owoce. [...] Ochroniarz centralnie stanął przy ananasach, nie ma ani jednej osoby z ananasem w wózku
- relacjonowała tiktokerka.
Wygląda na to, że spostrzeżenia tiktokerki mogą być słuszne. Jak donoszą hiszpańskie media, pracownicy Mercadony rzeczywiście wiedzą o popularnym trendzie i mają już tego dość. Po nieudanych próbach znalezienia miłości klienci zwykle nie kupują ananasów, a ponadto odkładają je w różnych częściach sklepu, przez co nie sprzedają się i idą na marne. Ochrona nieustannie pilnuje stoiska z owocami, a między godziną 19 i 20 musi je nawet wynosić na zaplecze.
Jak podaje portal infobae.com, w miniony czwartek do jednego z supermarketów w centrum Bilbao wezwano nawet policję z powodu dużej grupy młodzieży koczującej pod sklepem. Choć sytuacja powoli wymyka się spod kontroli, właściciel Mercadony nie zabrał jeszcze głosu w tej sprawie. Nie da się ukryć, że zabawa z TikToka to darmowa reklama dla firmy, co jest mu na rękę. Pracownicy narzekają jednak na dodatkową pracę i brak klientów zniechęconych tłumem młodzieży w godzinach wieczornych.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.