Każdy miał kiedyś dość szarej codzienności i chciał - jak mówi powiedzenie - "rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady". Cóż, Andrzej Chrzanowski postanowił iść o krok dalej i zamiast w góry, zdecydował się na podróżowanie po świecie na żaglowcu. W wywiadzie zapytaliśmy go, skąd ten pomysł i poprosiliśmy o opisanie żeglarskiej codzienności.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Na pomysł, by wyruszyć w świat na statku, złożyło się kilka czynników. Pierwszym z nich była oczywiście rodzina. Zarówno dziadek, jak i ojciec Andrzeja marynarskie życie mieli w małym palcu. Już od małego zabierali go ze sobą na rejsy i od tego wszystko się zaczęło. Jak opowiada, dotychczas miał szczęście natrafiać na ludzi, dzięki którym jego pasja mogła się rozwijać.
Miałem bardzo szerokie pole do popisu w tym aspekcie
Kolejnym czynnikiem, był jego pierwszy rejs oceaniczny. W 2018 roku "Dar Młodzieży'" - największy Polski żaglowiec - wyruszał w rejs dookoła świata z okazji 100-lecia niepodległości naszego kraju. Niemal wszystkie miejsca na wyprawie obsadzone były studentami ówczesnej Akademii Morskiej, jednakże pewna pula została zarezerwowana dla szczęśliwców, którym uda się wygrać ogólnopolski konkurs. I tu do gry musiało wejść albo szczęście, albo przeznaczenie, ponieważ Andrzejowi wyświetliła się na mediach społecznościowych reklama ów konkursu, koło której nie mógł przejść obojętnie. Dlaczego? Głównie z powodu tego, że była to druga podróż "Daru Młodzieży" dookoła świata, a na pierwszej jego tata płynął jako praktykant. Udało mu się wygrać, dzięki czemu popłynął z RPA do Singapuru.
To był moment, który miał ogromny wpływ na jego życie żeglarskie
Jego pierwszy rejs miał miejsce w 2015 roku na trasie Świnoujście-Bornholm-Kopenhaga-Świnoujście, zahaczając o niewielką wyspę Christianso. Jak wspomina, nie wzbudził w nim ani trochę bojaźni.
Morze nigdy nie budziło we mnie niepokoju, co mogło być błędem początkującego
Według naszego rozmówcy jedną z najważniejszych rzeczy jest "nabranie respektu do żywiołu". Podczas morskich przygód popełnił wiele błędów. W 2022 niemal udało mu się samodzielnie zrujnować wynik na regatach - na szczęście wszystko udało się rozwiązać, zanim do tego doszło. Jeżeli chodzi jednak o tęsknotę za rodziną i znajomymi, przywołuje rejs po Oceanie Indyjskim na "Darze Młodzieży". Opowiedział, że tego typu wyprawy charakteryzują się niemal kompletnym odcięciem od świata. Choć do rozłąki z rodziną już przyzwyczaiły go studia, to ciężko było mu zostawić dziewczynę.
Krótkotrwałe rozłąki budują relacje
- podsumowuje marynarz. Jeśli chodzi o ubiór, Andrzej opowiada, że na "Darze Młodzieży" praktykuje się mundury. Elementem, który w żeglarstwie od zawsze otacza się szczególną czcią, jest bandera. Codziennie o 8:00 rano wszyscy uczestnicy rejsu spotykają się na podniesieniu bandery - to celebracja z dużymi honorami. Dodatkowo zawsze powinno się poświęcić chwilę czasu na skinięcie głową, bądź jeśli jesteśmy w mundurze, to zasalutowaniu. Co więcej, wciąż funkcjonuje zwyczaj salutowania banderami. Hołd powinno się oddawać wszystkim okrętom marynarki wojennej, jednostkom macierzystej bandery daleko od kraju oraz w Polsce praktykowane jest salutowanie pomnikowi Obrońców Westerplatte w Gdańsku. Ważne są również zwroty. Podczas rejsów funkcjonuje wiele zwrotów, które dla laika byłby kompletnie niezrozumiałe. Andrzej powiedział ze śmiechem:
Niemal na każdym statku na pytanie "Jak coś zrobić?" usłyszy się odpowiedź "Zrób tak, żeby było dobrze".
Jedno z jego najprzyjemniejszych wspomnień miało miejsce w 2021 roku, kiedy na "Fryderyku Chopinie", wraz z dwoma innymi statkami, opływał zachodnie wybrzeże Hiszpanii i Portugalii. Spotkali się na środku zatoki w Muros w Hiszpanii. Planowali kilkunastominutową kąpiel, jednak wszystko zmieniło się przez odwiedziny niespotykanego gościa. W pewnym momencie do ich zabaw w wodzie dołączył lokalny dziki delfin. Pozwolił się przytulać, a nawet pływać na nim.
To zwierzę było naprawdę niesamowicie inteligentne
Jeśli ktoś chciałby pójść w ślady Andrzeja, radzi, by na początku wybierać krótkie trasy. Poznawać ludzi, pływać i jeśli się do tego przykładasz, hartując zarówno ciała, jak i ducha zaczną się prezentować niesamowite możliwości. Jak twierdzi Andrzej: nie ma konieczności posiadania żadnych umiejętności, ponieważ wszystkiego nauczą nas na statku. Ważne za to są cechy charakteru, ponieważ to sport, który może wiele wymagać od człowieka. To praca w stresie, praca w grupie, radzenie sobie w trudnych warunkach i wiele innych. Potrzebować będziemy silnej woli i bojowego nastawienia.