Kwestia napiwków w restauracjach to temat gorących dyskusji. Często też może być źródłem wielu nerwów, jeśli odwiedzamy miejsce za granicą i nie znamy lokalnych zwyczajów. Okazuje się, że to właśnie napiwki są tym ważnym kryterium, które restauratorzy z Saint-Tropez biorą pod uwagę przy tworzeniu swoich czarnych list turystów. Co więcej, ich wymagania nie są małe.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak donosi Daily Mail, najbardziej prestiżowe restauracje w Saint-Tropez zaczęły tworzyć czarne listy gości. Uwzględniane jest to, ile dana osoba wydaje oraz jak wysokie napiwki zostawia. Jeśli kwoty te zostaną uznane za niewystarczająco wysokie, przy kolejnej próbie rezerwacji możemy spotkać się z odmową. Warto zauważyć w tym miejscu, że francuskie restauracje automatycznie doliczają do cen 15% kwoty za serwis. Oczekiwania pracowników są jednak znacznie wyższe i liczą na dodatkowe napiwki "w stylu amerykańskim". Nie tak dawno temu w mediach pojawiła się informacja o jednym z kelnerów, który ruszył w pogoń za klientem, który rzekomo zostawił zbyt niski napiwek. Gościem tym był Włoch, który do opłaty za swój rachunek dodał 500 euro, ale zdaniem kelnera jego usługi powinny być docenione napiwkiem w wysokości 1 tysiąca euro.
To był mój ostatni pobyt w Saint-Tropez, nigdy już tutaj nie wrócę
- podsumował turysta w rozmowie z "Il Messaggero", na którą powołuje się Wirtualna Polska. Portal fly4free.pl informuje z kolei, że niektóre restauracje wprowadziły również minimalną kwotę, którą trzeba wydać, by móc w ogóle skorzystać z lokalu.
Czarne listy gości w Saint-Tropez wywołują wiele emocji. Do nowej praktyki restauratorów krytycznie odniosła się również burmistrz miasta, Sylvie Sire.
Te nielegalne praktyki muszą natychmiast ustać. Wymuszone napiwki są podobne do zorganizowanego ściągania haraczy. Daleko im do odzwierciedlenia zadowolenia klienta. Napiwek powinien być płacony według uznania konsumenta. [...] Praktyki te są obrzydliwe dla gości, ale także dla mieszkańców Saint-Tropez
- czytamy w wypowiedzi cytowanej przez Daily Mail. Co więcej, podobne praktyki pojawiają się także w innych miejscach na Lazurowym Wybrzeżu, a należą do nich m.in. Nicea czy Cannes.