Przewóz zwierząt samolotem wiąże się z koniecznością przestrzegania określonych przepisów. Niestety tym razem całkowicie to zignorowano. Czworonożni pasażerowie na gapę znaleźli się na pokładzie samolotu linii VietJet, który w minioną środę leciał z Bangkoku do Tajpej. Popłoch początkowo wywołał duży szczur albinos i mała wydra odkryta pod jednym z siedzeń chwilę później. Okazało się, że gryzoniom udało wydostać się z bagażu, w którym znajdowało się znacznie więcej zwierząt.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak donosi "The Telegraph", szczur biegający po pokładzie samolotu został zauważony najpierw przez pasażerów.
Samolot wystartował zgodnie z planem, pilot poinformował o możliwości odpięcia pasów. Wróciłem z toalety i mój przyjaciel szepnął do mnie "w samolocie jest szczur". Byłem zdezorientowany, więc powtórzył "szczur domowy, szczur domowy, ma białe ciało i nie jest mały"
- relacjonuje osoba, która zamieściła w sieci nagranie ze zdarzenia. O obecności gryzonia została poinformowana także obsługa samolotu. Udało im się schwytać zwierzę, choć jedna ze stewardess została przez nie ugryziona. W międzyczasie pod jednym z siedzeń zauważono też małą wydrę o długości zaledwie 30 centymetrów, która miała wyraźne trudności z utrzymaniem równowagi. Gdy samolot wylądował na międzynarodowym lotnisku Taoyuan w Tajwanie, wszystkie bagaże zostały przeszukane przez pracowników krajowej agencji kontroli zdrowia zwierząt i roślin. W jednym z nich znaleziono w sumie 28 żółwi gwiaździstych, węża, świstaka, dwie wydry, a także dwa niezidentyfikowane gryzonie.
Według informacji opublikowanych przez portal euronews.com do przewozu zwierząt przyznała się mówiąca po chińsku pasażerka, która jednak nie chciała współpracować ze służbami. Wszystkie zwierzęta na szczęście przeżyły podróż, ale przemytniczce grozi kara grzywny w wysokości 31 tysięcy dolarów. Ponadto pracownik lotniska w Bangkoku został zawieszony. Nagranie z monitoringu ujawniło, że nie sprawdził on bagażu kobiety, mimo że wykonanie tego zadania mu zlecono.
Przemyt zwierząt z Tajlandii jest częstym zjawiskiem, a zniesienie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa zdecydowanie je nasiliło. Tylko w pierwszej połowie zeszłego roku udało się zatrzymać ponad tysiąc dzikich zwierząt na lotnisku Suvarnabhumi. Przemytnicy sprzedają je najczęściej do Chin i Wietnamu.