Zazwyczaj z wakacji przywozimy mnóstwo wspomnień, ciekawych zdjęć czy niezwykłych pamiątek. Okazuje się, że niekiedy możemy nieświadomie zabrać ze sobą groźne zwierzę. Tak było w przypadku 18-letniej Daisy, która w ostatnim czasie wybrała się na miesięczną podróż do Kenii.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Dwa tygodnie po powrocie Daisy z wyprawy do Afryki jej matka - Liz Burrows - natrafiła w kuchni na zaskakujący widok. Tuż przed nią stało niespełna pięciocentymetrowe stworzenie. W pierwszej chwili kobieta pomyliła je z liściem, jednak po chwili zauważyła, że jest to zwierzę z "dygoczącym ogonem". Niecodziennym gościem w kuchni okazał się skorpion, którego najprawdopodobniej jej córka przywiozła z wakacji.
Wtedy stało się całkiem jasne, że był to skorpion. Jego ogon drżał, więc wciąż żył, ale nie poruszał się zbytnio, a już na pewno nie na tyle, abyśmy wybiegli z pokoju
- zrelacjonowała Liz Burrows cytowana przez "Daily Mail".
Co ciekawe, pajęczaka zauważono w domu dopiero dwa tygodnie po tym, jak Daisy wróciła z podróży. Niecodzienna pamiątka z Afryki to najprawdopodobniej skorpion pręgowany lub karłowaty gruby ogon. Choć są to jadowite gatunki, to ich ukąszenie rzadko bywa śmiertelne dla człowieka, jednak może być bardzo bolesne, a także w niektórych przypadkach niebezpieczne.
Matka Daisy chciała szybko pozbyć się intruza z domu, jednak niecodzienne zwierzę zainteresowało jej męża, który postanowił go zatrzymać.
Nie podzielałam entuzjazmu mojego męża. W pierwszym odruchu chciałam się go pozbyć ze względu na ryzyko dla mojej rodziny i psów
- wyjaśniła Liz Burrows. I dodała, "mam tylko nadzieję, że nie miał innych przyjaciół". Plany powiększenia rodziny o nowe zwierzątko niestety nie mogły zostać zrealizowane, ponieważ skorpion szybko zmarł. Choć najprawdopodobniej egzotyczne zwierzę znalazło się w domu rodziny Burrowsów przez przypadek, to zdarza się, że wielu podróżnych celowo przemyca zwierzęta w walizkach. O takiej sytuacji pisaliśmy kilka dni temu w jednym z naszych artykułów. Pewna kobieta przewoziła w bagażu cały zwierzyniec, a niektóre ze zwierząt wydostały się z walizki i zaczęły biegać po pokładzie samolotu.