Grudzień za rogiem, więc święta coraz bliżej, a to wszystko sprowadza się do jarmarków bożonarodzeniowych. Te zawitały już w polskich miastach i - jak co roku - przyciągają sporą ilość turystów. Niestety, ale odwiedzający są zawiedzeni cenami. Jaki budżet trzeba mieć, aby udać się na jarmark bożonarodzeniowy we Wrocławiu? Ten youtuber postanowił to sprawdzić i zrozumiał, dlaczego ludzie mają aż tak negatywne nastawienie.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Lada moment rozpocznie się grudzień, lecz już z końcem listopada w wielu polskich miastach odbyło się wielkie otwarcie jarmarków bożonarodzeniowych. Te od wielu lat cieszą się popularnością. To świetna atrakcja dla mieszkańców oraz turystów, którzy chcą poczuć prawdziwą magię świąt. Zapach grzańca i aromat dojrzewającego piernika unoszą się w powietrzu, a w tle gra klimatyczna muzyka.
Odwiedzając jednak takie miejsce trzeba mieć portfel wypełniony po brzegi - dlaczego? Okazuje się, że możemy natknąć się tam na prawdziwe "paragony grozy". Pewien znany youtuber posługujący się nickiem @SprawdzamJak nie dowierzał, że w tym roku ceny poszły aż tak w górę. Postanowił więc sam to sprawdzić i przy okazji porównać sobie cenniki sprzed dwóch lat. Jak przedstawiają się koszta? Szaszłyk za prawie 50 zł to tylko początek.
Dymitr Błaszczyk, udając się na jarmark we Wrocławiu, nie spodziewał się, że zastanie tam tak wysokie ceny. Swój spacer rozpoczął od tego samego miejsca co w 2021 roku. Na początek udał się do jednego ze stoisk, aby zakupić popularny ciepły napój wyskokowy. Ku jego zdziwieniu cena nie wzrosła diametralnie - w 2021 roku za tę samą pozycję zapłacił o 2 zł mniej. Niestety, ale tym razem kubki smakowe youtubera odmówiły "współpracy" - napój porównał do jednego z najtańszych na rynku. Następnie mężczyzna udał się do kolejnego miejsca, aby skosztować szaszłyka. Ten kosztował aż 49 zł. Niemalże od razu stwierdził, że nie jest to warte swojej ceny.
Teraz rzeczywiście możemy powiedzieć, że są to tzw. paragony grozy.
- mówił zdziwiony na filmie. Po chwili dodał, że według niego to "kompletnie odjechana stawka" i gdyby nie potrzeby filmu, na pewno nie zdecydowałby się na takowy zakup. To nie zraziło influencera - ten skusił się jeszcze na pajdę chleba ze smalcem oraz pajdę chleba ze smalcem i kiełbasą. Pierwsza pozycja dwa lata temu miała kosztować tam 15 zł, a teraz 22 zł - spora różnica.
Obiektywnie wam powiem, że nie jest to smalec moich lotów, ale wiadomo, że nie oczekiwałem tutaj, że będzie to smalec nie wiadomo jak pyszny. [...] "Paragony grozy" w niektórych miejscach były kosmiczne. 50 zł, a w jednym punkcje nawet 60 zł za szaszłyka - o co chodzi? Gdzie my żyjemy. Z drugiej strony były też fanie rzeczy
- podsumował Dymitr Błaszczyk. Jak widać jarmarki to z pewnością niepowtarzalny klimat, jednak warto udać się tam z pełnymi żołądkami i być może z butelką wodą.