Od wielu lat o tej porze roku popularnością cieszą się jarmarki bożonarodzeniowe. Te wyjątkowe miejsca można obejrzeć w kilku polskich miastach: we Wrocławiu, w Gdańsku, w Poznaniu, w Katowicach, w Krakowie, w Opolu i w Bydgoszczy. W każdym z nich pojawiają się podobne atrakcje, czyli stoiska gastronomiczne, sklepy z pamiątkami i ozdobami świątecznymi oraz rozrywka dla dzieci w postaci małych kolejek czy diabelskiego młyna. Odwiedzający muszą się jednak liczyć z wysokimi cenami.
Zainteresował Cię ten temat? Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Choć w Bydgoszczy ta świąteczna tradycja jest dość krótka, bo trwa dopiero od pięciu lat, to turyści uważają Bydgoski Jarmark Świąteczny za jeden z najpiękniejszych w Polsce. W tym roku trwa długo, bo od 18 listopada do 22 grudnia 2023 roku. Został ulokowany w ścisłym centrum miasta i rozciąga się od Placu Teatralnego, przez Most Staromiejski, po Stary Rynek. Oprócz standardowych stoisk z jedzeniem, grzanym winem i regionalnymi wyborami na przyjezdnych czeka wyjątkowa atrakcja dla dzieci - zimowe wesołe miasteczko. Najmłodsi mogą wsiąść na liczący 33 metry diabelski młyn, przejechać się ciuchcią Mikołaja, a także kilkoma karuzelami i kolejkami. Trzeba mieć jednak na uwadze przepisy, według których dzieci poniżej 3. roku życia mogą skorzystać z tego typu rozrywek tylko wraz z rodzicem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie cena. Na jednej kolejce trzeba bowiem zapłacić nie tylko za bilet dla dzieci, ale też opiekuna.
O całej sytuacji poinformowała pani Ania, czytelniczka portalu o2.pl. Kobieta chciała, by jej dziecko skorzystało z atrakcji na jarmarku, jednak okazało się, że musi zapłacić za nią podwójnie.
Nie jadę taką kolejką dla przyjemności. Opiekuję się dzieckiem, zgodnie z regulaminem. Najpierw wymagają opiekuna podczas przejazdu, a później każą mu płacić. Przecież to niemądre
- czytamy na stronie o2. Pani Ania podała również cenę takiej zabawy. Jeden bilet kosztuje 15 zł, co oznacza, że przejazd dla 3-letniego dziecka wraz z opiekunem będzie kosztował aż 30 zł.
To naprawdę są już spore pieniądze. Kilkukrotny przejazd, gofry i zapiekanki i 300 złotych nie ma. Nie chcę nic za darmo, wiem, że wszystko kosztuje, ale opłata powinna być wyłącznie za dziecko, a nie za rodzica, który dba o jego bezpieczeństwo
- dodała zdenerwowana kobieta. Co ciekawe, sprzedawca biletów również nie był zachwycony tą sytuacją i przyznał, że nie zgadza się z tymi przepisami.
Mówił, że to nie jest jego wina. Przyznał rację, że to wyciąganie pieniędzy. Podkreślał, że nie pierwszy raz ludzie byli zaskoczeni tym, że mają płacić za siebie i dziecko
- dodała pani Ania. Ostatecznie kobieta skorzystała z innej kolejki, na której nie musiała płacić podwójnie i przyznała, że poza tą sytuacją, była zadowolona z wycieczki na jarmark.