Svalbard jest składającą się z szeregu wysp prowincją Norwegii. Zamieszkuje ją zaledwie około dwóch tysięcy osób, a stolica archipelagu Longyearbyen uznawana jest za najbardziej wysunięte na północ miasto na świecie. Życie nie jest tam najłatwiejsze, ponieważ sprawę bardzo utrudniają warunki pogodowe. Temperatura najczęściej waha się od -14 stopni Celsjusza w zimie do 6 stopni powyżej zera w okresie letnim. Co więcej, od listopada do końca stycznia trwa tam tak zwana noc arktyczna. Jest jeszcze jedno "ale" - w Svalbardzie mieszka więcej niedźwiedzi, niż ludzi. Choć nie to dla bohaterki naszego artykułu jest największym problemem.
W 2015 roku Cecilia Blomdahl wraz ze swoim ówczesnym chłopakiem pojechała do Svalbardu, by zaznać nieco innego życia. Wciąż pamięta moment, w którym pierwszy raz spojrzała na Ocean Arktyczny. Ciemność była tak gęsta, że nie była w stanie dostrzec momentu, w którym kończy się ląd. Wszystko dlatego, że właśnie rozpoczęła się noc polarna, a Słońce miało wzejść dopiero w lutym. Szybko zrozumiała jednak, że właśnie to jest jej miejsce na Ziemi. Aktualnie 34-latka mieszka w drewnianej chacie wraz ze swoim nowym partnerem Christofferem oraz ukochanym psem, który wabi się Grim. Choć w domku jest elektryczność oraz internet, para musi mierzyć się z nieco innymi problemami, o których ciężko byłoby nam nawet pomyśleć. Jednym z nich jest na przykład brak wody w kranie i codzienne wycieczki z gigantycznymi baniakami. Na tym jednak nie koniec. Wiele do życzenia pozostawia również liczba i różnorodność dostępnych sklepów. Dzięki kanałowi na YouTube oraz profilowi na TikToku Cecilia może dzielić się swoją codziennością z obserwatorami, których liczy już w milionach. Teraz znów ich zaskoczyła.
Okazuje się, że w ostatnim czasie Cecilia wpadła na pomysł, aby stworzyć domowe biuro. Niestety, właśnie wtedy pojawił się niemały problem. Otóż na Svalbardzie nie ma ani jednego sklepu z meblami.
(...) za każdym razem, gdy urządzasz dom lub chcesz kupić nowe rzeczy, muszą dotrzeć do ciebie statkiem spedycyjnym
- czytamy na jednym z nagrań na TikToku. W takiej sytuacji wszystkie niezbędne rzeczy należy zamówić. Choć mając dostęp do internetu, jest to stosunkowo proste zdanie, to wymaga niemałego nakładu finansowego. Właśnie dlatego tamtejsi mieszkańcy nie są chętni do regularnych remontów i częstych przemeblowań.
Zamówiliśmy wszystko na stronie internetowej IKEA, a miejscem dostawy był terminal statków w Tromsø w północnej Norwegii
- dodała Blomdahl. Aby meble mogły trafić w ich ręce, musieli zapłacić również za transport łodzią przemieszczającą się między Tromsø a Svalbardem. Całkowity koszt wysyłki wyniósł 500 dolarów, czyli około 2 tys. złotych. Na takie zamówienie zazwyczaj trzeba czekać miesiąc - Cecilia złożyła je 30 stycznia, a meble otrzymała pod koniec lutego.
Wciąż uważam, że nie jest to zła cena, biorąc pod uwagę to, gdzie mieszkamy
- podsumowała.