Parawany nad Bałtykiem są już niemalże tak naturalnym widokiem, jak same wydmy. Choć pierwotnie ich zadaniem było chronienie ludzi przed wiatrem i piaskiem, to dziś służą w głównej mierze do wydzielania własnego fragmentu plaży. Do tematu tak zwanych "parawaniarzy" powrócił serwis o2, który postanowił zapytać Polaków, jakie jest ich stanowisko w sprawie stref wolnych od grodzenia. Wiele osób wciąż sobie tego nie wyobraża.
Ankieta serwisu o2 została przeprowadzona na początku czerwca tego roku i wzięło w niej udział 1138 osób. Czy na polskich plażach powinny zostać wprowadzone strefy wolne od parawanów? Aż 61 procent badanych stwierdziło, że w naszym kraju powinny zacząć obowiązywać tego typu ograniczenia. Zdecydowanie na "tak" było 32 procent ankietowanych, natomiast odpowiedź "raczej tak" zaznaczyło kolejnych 29 proc. badanych. Oznacza to, że wśród nas wciąż jest wielu zwolenników parawanów. Przeciwko taki strefom było łącznie 18 procent badanych. 12 procent osób zaznaczyło odpowiedź "raczej nie", natomiast pozostałe 6 procent "zdecydowanie nie". Ostatecznie aż 21 procent ankietowanych uznało, że ta sprawa jest im obojętna. Co natomiast twierdzą o tym osoby, których zadaniem jest pilnowanie porządku i bezpieczeństwa na plażach oraz w wodzie? Według Stanisława Malepszaka - ratownika WOPR w Kołobrzegu - słynny już "parawaning" nie jest w tym wszystkim najgorszy.
Parawany nam nie przeszkadzają. Jak jest akcja ratownicza, zdecydowana większość ludzi te parawany składa. Poza tym jak dojeżdżamy do działań, to jedziemy brzegiem morza albo drogą za wydmami i idziemy pieszo ze sprzętem, bowiem jest tyle ludzi, że ciężko wjechać samochodem czy quadem ze sprzętem
- przyznał w rozmowie z serwisem.
Zdaniem ratownika parawany służą ludziom do tego, by zyskać nieco prywatności na plaży i przy zachowaniu odpowiednich zasad nie będą nikomu przeszkadzać. Plażowicze nie powinni rozbijać ich na wprost wejść oraz przy samym brzegu - odległość musi wynosić przynajmniej 2,5 metra od wody. Jest jednak coś, co stanowi prawdziwy problem dla ratowników, którym zdarza się gnać do osoby potrzebującej pomocy. W końcu w wielu przypadkach liczy się dosłownie każda sekunda. Chodzi o gigantyczne dziury w piasku.
Zdecydowanie większym zagrożeniem dla nas jest zostawianie wykopanych dziur na plażach. Mamy dużo takich przypadków, że ktoś wpadnie i ma potem wybity bark, złamaną rękę lub nogę. U nas takiej sytuacji nie było, ale w Mielnie czy w Trójmieście zdarzały się sytuacje, że kogoś zasypało
- dodaje Stanisław Malepszak. Zatem warto pamiętać o tym, aby podczas nadchodzących wakacji powstrzymać się od kopania tak wielkich dołów lub w ostateczności dokładnie je zakopać.
Także parawany okej, ale dziury po 2,5 metra głębokości, że nawet quad się może schować, to już nie
- brzmi apel do plażowiczów.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.