Polacy utknęli na lotnisku w Turcji. Nie odbył się nawet zastępczy lot. "Po prostu nas oszukał"

Niestety nie każdy mógł cieszyć się w tym roku udanymi wakacjami. Osoby, które pod koniec czerwca przebywały w Turcji, zakończyły swoje urlopy masą nerwów i ogromnym stresem. Samolot do Polski został opóźniony, a następny odwołany. Zastępczy lot również się nie odbył i turyści utknęli na ponad dobę.

Wybierając się na wakacje za granicę, warto brać pod uwagę różne nieprzewidziane sytuacje, na jakie możemy natrafić w trakcie podróży. Do najpopularniejszych problemów należą opóźnienia i przesunięcia lotów. Niestety nie mamy na to wpływu, ponieważ ostateczny czas odlotu zależy od różnych czynników, jednak zwykle wystarczy poczekać kilka godzin na swoje połączenie, a w wyjątkowych przypadkach można ubiegać się o odszkodowania u linii lotniczych. Niestety, Polacy, którzy pod koniec czerwca podróżowali z tureckiego miasta Antalya do Katowic, mogą na razie zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach. Jedyne, do otrzymali, to ogromną dawkę stresu.

Zobacz wideo "Rolnik szuka żony". Marta Paszkin o przerażającej sytuacji, jaka przydarzyła się jej na lotnisku

Co zrobić, gdy lot jest opóźniony? Zaskakujące zdarzenia na tureckim lotnisku

Do "Gazety Wyborczej" zgłosiła się niedawno pewna turystka, która pod koniec czerwca przebywała z mężem i dziećmi w tureckiej Antalyi. Wylot powrotny do Polski miał odbyć się 30 czerwca krótko po północy z liniami lotniczymi Enter Air. Rodzina pojawiła się na lotnisku już około godziny 22, by spokojnie przejść wszystkie procedury. W pewnym momencie pasażerowie zostali poinformowani o opóźnieniu podróży. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wydarzenia, do których doszło chwilę później. Gdy opóźniony samolot zaczął kołować po płycie lotniska, w pewnym momencie niespodziewanie wrócił na swoje miejsce. Podróżni zostali poinformowani, że konieczne będzie odwołanie lotu, ponieważ jedna ze stewardes jest chora, a to oznacza pomniejszoną załogę. Zaproponowano jednak alternatywne rozwiązanie.

Odszkodowanie za opóźniony lot. Pasażerowie znaleźli się w trudnej sytuacji

Pasażerowie usłyszeli, że mogą wytypować 39 chętnych, którzy odlecą do Polski zastępczym samolotem. Różnica była taka, że podróż miała odbyć się do Warszawy, a nie do Katowic. Mimo to znaleźli się ochotnicy chcący szybciej wrócić do kraju.

Znaleźli się wśród nas chętni. Te osoby wyszły z samolotu i przeszły do innego. Jednak my nie polecieliśmy, bo załoga przekazała informacje, że skończył się czas pracy pilota i musimy opuścić pokład i wrócić na lotnisko. Okazało się również, że tamci pasażerowie też nie polecieli i spotkaliśmy się znów wszyscy na lotnisku

- opowiadała turystka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Szybko okazało się, że "ochotnicy" nawet nie zostali wpuszczeni na pokład drugiego samolotu.

Mam podejrzenie, że pilot, który przyszedł nam zaproponować przejście, po prostu nas oszukał, żebyśmy wyszli z samolotu. Czuję się po prostu zdeptany

- mówił podróżny w rozmowie z gazetą. Wszyscy turyści byli zmuszeni przez kilka godzin czekać na lotnisku na jakiekolwiek informacje. Część osób usłyszała, że może iść do hotelu, jednak nikt nie chciał ryzykować, że przegapią powrotny lot. Dopiero około godziny 13 Polacy otrzymali posiłek i napoje.

Co się należy za opóźnienie lotu? Najwidoczniej nic

Długo wyczekiwany lot do Polski odbył się dopiero 1 lipca. Gdy podróżni wsiedli do samolotu, otrzymali pisma od linii lotniczych Enter Air. Treść dokumentów była zaskakująca.

[...] Byliśmy zmuszeni poprosić o współpracę i wyłonienie 39 ochotników, którzy zgodziliby się opuścić pokład samolotu i kontynuować swoją podróż na pokładzie innej maszyny. Nikt z państwa nie chciał godzić się na tę zmianę. Na pokładzie samolotu sytuacja stała się bardzo napięta. Państwo wykazali brak współpracy z załogą. Wobec rozwoju sytuacji zaniepokojeni Państwa postawą, w celu uspokojenia nastrojów, podjęliśmy decyzję o przerwaniu lotu i poprosiliśmy o opuszczenie pokładu. Także wobec tej decyzji wykazaliście Państwo brak zrozumienia i brak współpracy. Opóźniliście wylot rejsu powrotnego do domu

- napisano. "Gazeta Wyborcza" zwróciła się do przewoźnika o komentarz. Jakub Rutkowski, przedstawiciel medialny firmy, potwierdził słowa linii lotniczych. Stwierdził, że to pasażerowie nie chcieli współpracować i lecieć inną maszyną. Co więcej, przewoźnik odrzucił reklamację podróżnych, dlatego sprawą zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W komunikacie poinformowano, że prezes UOKiK "postawił spółce Enter Air zarzuty naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Zakwestionował aż 10 praktyk przedsiębiorcy". Jedną ze wspomnianych praktyk jest utrudnianie składania roszczeń reklamacyjnych za opóźnione loty czy zgubione bagaże.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: