Marcin Klimczak, pasjonat żeglarstwa z Łowicza, postanowił podjąć wyzwanie, o jakim wielu może tylko marzyć. Zamierza opłynąć świat, nie stawiając nogi na lądzie. Oznacza to, że przez całą podróż, trwającą 280 dni, nie będzie miał możliwości spotkać się twarzą w twarz z innymi ludźmi. Ten jedyny w swoim rodzaju rejs, który rozpocznie się w Gdańsku, będzie relacjonowany za pośrednictwem bloga samdookolaswiata.pl.
Marcin Klimczak nie jest zwykłym żeglarzem. To także konstruktor, który sam zbudował łódź, która zabierze go w podróż dookoła świata. Spędził ponad 700 godzin, pracując nad drewnianym jachtem zaprojektowanym przez Janusza Maderskiego. Mierzy on osiem metrów i jest wyposażona w nowoczesne technologie, takie jak silnik elektryczny, panele słoneczne, wiatraki generujące prąd oraz akumulatory. Dodatkowo, na pokładzie znajdują się biokominek i system grzewczy na podczerwień, co ma zapewnić komfort termiczny podczas długich miesięcy na otwartym morzu.
Kupiłem drewno w tartaku i jacht zbudowałem samodzielnie, od podstaw. Ma 8 metrów, korzystałem z projektu Janusza Maderskiego. To nie jest tak, że sam tę łódź sobie wymyśliłem, korzystałem z jego wiedzy. Jeśli się uda, będę pierwszym człowiekiem na świecie, który opłynął świat własnoręcznie zbudowanym jachtem
– mówi Marcin Klimczak, cytowany przez TVP Info.
Entuzjasta żeglarstwa z Łowicza, już dwukrotnie musiał przekładać swój rejs dookoła świata z powodu złych warunków atmosferycznych. Teraz ma nadzieję, że uda mu się wykorzystać sprzyjające okno pogodowe.
Pogoda to teraz kluczowy czynnik, który zadecyduje o moim wypłynięciu
- powiedział portalowi Łowicz24.
Od połowy kwietnia Marcin Klimczak przebywa w Gdańsku, gdzie intensywnie przygotowuje swój jacht do podróży, dokonując ostatnich poprawek i przeprowadzając testy.
To osobiste wyzwanie, nikt mnie do niego nie zmuszał. [...] Chodziło mi o to, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie w ten sposób trafić z punktu do punktu, gdy przez cały czas widzę tylko wodę i niebo. No i czy samotność mi nie będzie doskwierać, bo to różnie może być
- powiedział Klimczak dziennikarzom programu TVP "19:30".
Przygotowania do tak długiej podróży są kluczowe. Klimczak zaopatrzył się w żywność konserwowaną, kapustę, ogórki kiszone, cebulę, jajka i jabłka, które zapewnią mu konieczne składniki odżywcze. Zgromadził także odpowiednie zapasy woda, niezbędnej do picia i mycia - łącznie 900 litrów. A co w przypadku nagłego zagrożenia? Polak nie pozostawia niczego przypadkowi. Będzie miał przy sobie tratwę ratunkową oraz zaawansowane systemy powiadamiania, które mogą okazać się nieocenione w razie potrzeby.
Mam świadomość, że jeśli coś się wydarzy, pomoc może do mnie dotrzeć dopiero po 7 - 10 dniach, w zależności od tego, w jakim miejscu będę, nie wcześniej. Jeśli to będzie Ocean Indyjski czy Spokojny, to jeszcze dłużej. Mam tratwę ratunkową, wszystkie systemy powiadamiania. Koło ratunkowe też, choć gdyby była taka potrzeba, to i tak nikt mi go przecież nie rzuci
- wyjaśnia Marcin Klimczak w rozmowie z TVP.
Warto zaznaczyć, że Marcin Klimczak jest instruktorem i egzaminatorem żeglarstwa. Posiada on więc zarówno wiedzę, jak i umiejętności, by sprostać wyzwaniom, jakie niesie ze sobą tak ekstremalna podróż.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.