O zjawisku no-show mówimy wtedy, gdy pasażer nie przeszedł odpowiednio wcześniej procedur lotniskowych lub w ogóle na lotnisko nie dotarł. Dotyczy to także tych osób, które przeszły przez kontrole bezpieczeństwa, ale z różnych przyczyn nie pojawiły się na czas przy określonej bramce. W takich sytuacjach linie lotnicze kierują się bardzo rygorystycznymi zasadami. Turyści, którzy spóźnili się na lot, ponoszą surowe konsekwencje. Nie przysługuje im zwrot kosztów ani możliwość zmiany biletu. Rezygnacja z podróży bez wcześniejszego anulowania rezerwacji zazwyczaj oznacza utratę pieniędzy. Tak więc jeśli wiemy, że nie będziemy mogli stawić się na lotnisku, lepiej powiadomić o tym przewoźnika. Istnieje szansa, że otrzymamy wówczas przynajmniej część środków za zakupioną taryfę.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co się stanie, jeśli opuścicie pierwszy odcinek podróży, mając w planach przesiadki w innym kraju? W przypadku, gdy zakupiliście bilety w obie strony lub planowaliście lot łączony, nieobecność na początkowym odcinku może skutkować automatycznym anulowaniem wszystkich kolejnych etapów podróży. Na przykład, jeżeli ktoś kupił bilet z Warszawy do Miami z przesiadką w Berlinie i nie pojawi się na pierwszym rejsie, to kolejne odcinki automatycznie zostają unieważnione. Natomiast jeśli zrezygnujemy z ostatniego etapu naszego lotu to nic się nie stanie. Musimy jednak pamiętać, że jeśli nadaliśmy bagaż rejestrowany, on będzie leciał aż do końca trasy. Analogicznie, gdy rezerwowaliście bilety w obie strony, a nie stawiliście do wylotu, to przepada wam także lot powrotny.
Warto wiedzieć, że są wyjątki od tej zasady. W szczególnych sytuacjach, takich jak na przykład choroba czy śmierć bliskiej osoby linie lotnicze mogą zaoferować możliwość zmiany biletu lub zwrot kosztów. Należy wówczas niezwłocznie skontaktować się z przewoźnikiem w celu przedstawieniu odpowiednich dokumentów. Dodatkowo niektóre linie nie egzekwują zjawiska no-show. WizzAir czy Ryanair, nie stosują tej zasady, co jest korzystne dla podróżnych.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.