Najpierw pojawiła się burza, a później zatrzęsła się ziemia. Najwyższy szczyt Tatr runął

Aktualnie najwyższym szczytem Tatr jest Gerlach, jednak nie zawsze tak było. Wcześniej miał dominować zupełnie inny gigant, lecz jego lata świetności już dawno minęły. Zgodnie z historycznymi zapiskami pokonała go potężna katastrofa, która sprawiła, że dziś góra jest o kilkaset metrów niższa niż wcześniej.

Obecnie najwyższy szczyt Tatr o nazwie Gerlach mierzy 2655 m n.p.m. i mieści się po słowackiej stronie gór. Najwyższym szczytem w naszym kraju są natomiast Rysy, które sięgają zaś 2499 m n.p.m. Jeśli jednak wierzyć pewnej kronice, wciąż jest to mniej niż w przypadku dawnego rekordzisty tego pasma górskiego. Niestety tragiczna historia sprawiała, że dziś jest on dopiero 27. szczytem w tatrzańskim rankingu. To kolejny dowód na to, że z matką naturą nie mają szans nawet najsilniejsi.

Zobacz wideo Szybko zmieniające się warunki w Tatrach. Najpierw śnieżyca, a potem słońce

Katastrofy w Tatrach dotknęły same góry. Zatrzęsła się ziemia

Dawnym królem Tatr był leżący na uboczu Sławkowski Szczyt. Jak informuje Portal Tatrzański, wedle podań, jeszcze około 350 lat temu niezwykła góra sięgała 2,7 tys. m n.p.m. Dziś mierzy już znacznie mniej - zaledwie  2453 m n.p.m. - i tym samym znajduje się dopiero na 27. miejscu zestawienia najwyższych szczytów w Tatrach. Powodem tak drastycznej zmiany miała być seria kataklizmów z 5 i 6 sierpnia 1662 roku, którą opisano w Kronice Miasta Lewoczy w XVII. W tym przypadku chodzi o katastrofy naturalne, który miały w sposób nieodwracalny wpłynąć na krajobraz dzisiejszego Podhala, niszcząc również ówczesny najwyższy szczyt. Zgodnie z opowieściami kluczowym dniem dla Sławkowskiego Szczytu miał być 6 sierpnia, gdy Tatry nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, a wierzchołek góry zaczął pękać i runął. Zanim jednak do tego doszło, najpierw pojawiła się potężna burza.

Najwyższy szczyt w Tatrach został zniszczony przez trzęsienie ziemi. "Góra stoczyła się i upadla"

5 sierpnia teren dzisiejszego Podhala został ogarnięty przez gwałtowne burze. Później pojawiły się ulewy i istne powodzenie, a zaraz po nich niezwykle silne trzęsienie ziemi.

Zobacz też: W Tatrzańskim Parku Narodowym pojawiły się punkty kontroli. To przystanek obowiązkowy dla turystów

5 sierpnia pomiędzy godziną 12 a pierwszą w południe, przyszła gwałtowna burza, w czasie której zwalił się aż do podstawy narożnik wieży kościelnej. (...) Później w nocy 6 sierpnia przyszedł deszcz ulewny i woda zalała wszystko, co nie wydarzyło się jeszcze za ludzkiej pamięci. W innych miejscowościach i w okolicy miasta znikły nie tylko ogrody z drzewami, folwarki i domki garbarskie, ale także ogrody warzywne i pola orne, tak że nie można było rozeznać, gdzie się przed powodzią znajdowały. Strat w okolicach miasta (nie mówiąc o Kiezmarku i innych miejscowościach), nie dałoby się wyrównać kwotą kilku tysięcy florenów. I co najważniejsze, że w Górach Śnieżnych było tak wielkie trzęsienie ziemi, że olbrzymia skała lub raczej góra stoczyła się i upadla, rozbijając się, otworzyła nowe wielkie jezioro wypełnione wodą

- brzmi fragment kronik Lesława Obłója, cytowany przez portal Twoja Pogoda. Choć, jak opisuje Portal Tatrzański, jest to "teza z pogranicza fantastyki naukowej", badania oraz zapisy historyczne wskazują na to, że potężny obryw skalny rzeczywiście miał miejsce. Nie wykluczono również, że mógł być bezpośrednim skutkiem trzęsienia ziemi. Tym bardziej że w drodze na szczyt do dzisiaj trzeba pokonać wiele charakterystycznych, porzucanych głazów, które wskazują na kamienne lawiny. Naukowcom nie udało się jednak ustalić, skąd dokładnie pochodzą oderwane skały. Warto zaś zaznaczyć, że w XVII wieku Tatry trzęsły się znacznie częściej niż współcześnie.

Dziękuje my, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: