Zatrzymani w chwili, patrzący gdzieś daleko, trochę zbyt poważni i inni - stare fotografie budują obraz człowieka, który dziś wydaje nam się w pewnym sensie nieludzki. Wiemy, że przedstawiają nasze piękne, młode babcie czy przystojnych dziadków, ale ich twarze wyglądają raczej jak wizerunki figur woskowych, niż obraz ówczesnego społeczeństwa. Zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego tak jest? Sprawa okazuje się na tyle rozległa, że przyjrzeli się jej naukowcy.
Więcej podobnych artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Stare fotografie mają swój klimat. Mimo to nie da się ukryć, że ludzie na nich przedstawiani znacznie różnią się od tych, którzy widnieją na zdjęciach robionych starymi cyfrówkami, nowoczesnymi telefonami czy profesjonalnymi lustrzankami. I nie, wcale nie chodzi tutaj wyłącznie o jakość. Czy zatem na własne oczy widzimy proces ewolucji? Też nie do końca. Według Stephena Stearnsa - profesora ekologii i biologii Uniwersytetu Yale - owa "inność" społeczeństwa żyjącego sto lat temu wynika raczej ze względów czysto medycznych, kulturowych oraz urbanistycznych.
Głównym punktem wszechobecnych badań nad ewolucją człowieka jest to, że kultura, szczególnie w postaci medycyny, urbanizacji, wsparcia technologicznego, czystego powietrza i czystej wody, zmienia presję selekcyjną. Tak, byliśmy inni
- mówi prof. Stephens Stearns dla "Live Science".
Poza tym warto wziąć pod uwagę fakt, że w przeciągu stu lat zmieniła się przede wszystkim jakość jedzenia. Niedobory witamin, z którymi mierzyło się społeczeństwo nawet kilkadziesiąt lat temu, są obecnie niezauważalne. Mamy za to inne problemy - wystarczy spojrzeć tylko na odsetek ludzi, którzy mierzą się z wahaniami hormonów. To czysto naukowe podejście jest potrzebne, ale mało wyczerpujące. No bo czy problemy z niedoborami mogły aż tak męczyć ludzi, że nie chcieli się uśmiechnąć na żadnym zdjęciu?
Pierwsze fotografie powstały pod koniec lat dwudziestych XIX wieku, a nowe medium rozwijało się przez resztę stulecia jako praktyczne narzędzie, forma artystyczna i działalność społeczna. Ale chociaż we wczesnych latach fotografii można było znaleźć kilka uśmiechów, dopiero w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku stały się one standardowym wyrazem fotografii. Dlaczego? Eksperci twierdzą, że początkowo fotografia czerpała wskazówki z wcześniej istniejących zwyczajów w malarstwie — formie sztuki, w której wielu uważało uśmiechy za nieokrzesane i nieodpowiednie do portretowania. A co z brakiem uśmiechu na późniejszych zdjęciach? Choć można by pod tym kątem szukać różnych teorii spiskowych, naukowcy twierdzą, że wynikało to głównie z kwestii stomatologicznych. W ówczesnych czasach wizyty u dentysty były rzadkością, a zęby społeczeństwa - cóż - rzadko kiedy były w naprawdę dobrej kondycji. Z tego względu podczas fotografowania ludzie stawiali na delikatne półuśmiechy, które, choć przyjęte z czystej pragmatyki, stały się już pięknym symbolem tajemniczości epoki.