Górnicy pracujący w Klondike często napotykają się na szczątki prehistorycznych zwierząt, jednak tym razem to, co znaleźli, wywołało niemałą burzę. Dziwną futrzaną kulkę zauważyli już pięć lat temu, lecz dopiero teraz udało się ustalić, czym tak naprawdę jest.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Choć znalezisko ma już swoje lata, dopiero niedawno naukowcy ustalili, że jest to tzw. susłogon arktyczny. Ich zdaniem wiewiórka żyjąca w epoce lodowcowej zwinęła się w kłębek i zamarzła podczas hibernacji. Odkrycie jest o tyle ciekawe, iż na początku paleontolodzy byli przekonani, że jest to jedynie bezwartościowy kawałek futra. Prawda okazała się zupełnie inna i niezwykle ucieszyła naukowców.
Na pierwszy rzut oka, zmumifikowane zwierzę nie wygląda jak coś więcej niż wysuszona kępa brązowego futra. Dopiero kiedy się mu przyjrzeć, widać pysk, skórę, włosy i to wszystko, co świadczyło o jego unikatowości. To bardzo ożywcze doświadczenie
- powiedział dr Grant Zazula, paleontolog z Government of Yukon, cytowany przez "Focus".
Susłogon arktyczny to wyjątkowe zwierzę, gdyż przetrwał do dziś. To gryzoń z rodziny wiewiórkowatych, którego wciąż można spotkać w Ameryce Północnej, w tym także w Jukonie. Ten fakt sprawia, że jest on dość interesującym gatunkiem.
Niektórzy ludzie są naprawdę podekscytowani, gdy znajdą gigantyczną nogę mamuta włochatego lub duże kły wymarłego kota. Ale dla mnie skamieniałości susłogona, a teraz okaz całego zwierzęcia, to najlepsze skarby, które mamy
- dodał dr Grant Zazula.
Susłogony arktyczne budują nory i gniazda pod ziemią, gdzie wchodzą w stan hibernacji. Badania najnowszego znaleziska wykazały, iż ten konkretny osobnik, sprzed 30 tys. lat, zmarł bardzo młodo, najprawdopodobniej podczas pierwszej zimy. Naukowcom niestety nie udało się odkryć dokładnych przyczyn jego śmierci.