W wyniku topnienia pokryw lodowych na Antarktydzie poziom mórz od 1990 roku wzrósł o 7,2 mm, natomiast na Grenlandii aż o 10,6 mm. Tempo zmian wciąż rośnie, a najświeższe badania wskazują na to, że na ten moment oceany na świecie podnoszą się już o 4 mm rocznie. To nie są dobre wiadomości, ponieważ skutki odczują wszyscy mieszkańcy Ziemi.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak podaje serwis o2, przeprowadzone niedawno badania przez naukowców z Uniwersytetu w Leeds i Duńskiego Instytutu Meteorologicznego ukazują, że jeśli dotychczasowe tempo topnienia pokryw lodowych utrzyma się na tym samym poziomie, to jeszcze przed końcem XXI wieku poziom wód podniesie się o kolejne 17 cm. Co to dla nas oznacza? Skutki mają być katastrofalne. Taki scenariusz zakłada, że skończy się to licznymi powodziami i klęskami wynikających z katastrof klimatycznych, na które narażone będzie dodatkowo aż 16 milionów ludzi. Jest jeszcze ratunek? Nawet naukowcy nie spodziewali się, aż takich wzrostów.
Eksperci od lata obserwują i analizują stan pokryw lodowych, jednak nawet oni nie myśleli, że te będą tracić wodę w tak szybkim tempie.
Topnienie wyprzedziło modele klimatyczne, których używamy
- wyznają naukowcy. Co więcej, teraz nie mówi się jedynie o Antarktydzie i Grenlandii. Ten problem zaczął dotyczyć także innych miejsc na świecie, co powoduje jeszcze większe zmartwienie.
W ostatnich latach tysiące mniejszych lodowców zaczęło topnieć lub całkowicie znikać, jak widzieliśmy w przypadku lodowca Ok na Islandii, który został uznany za "martwy" w 2014 roku. Oznacza to, że topnienie lodu stało się obecnie głównym czynnikiem przyczyniającym się do wzrostu poziomu morza
- tłumaczy doktor Ruth Mottram, współautorka badania i badaczka klimatu w Duńskim Instytucie Meteorologicznym, cytowana przez serwis phys.org. O tym, że na Antarktydzie "zaczyna brakować lodu" pisaliśmy również przed kilkoma miesiącami. Wtedy również naukowcy zwrócili uwagę na to, że w okresie, w którym powierzchnia lodu morskiego powinna osiągnąć maksymalny poziom, niespodziewanie wskazano na najgorszy wynik od 45 lat. Eksperci obliczyli, że na ten moment na Antarktydzie brakuje około 2,6 miliona kilometrów kwadratowych lodu, czyli mniej więcej tyle, ile zajęłaby niemalże cała powierzchnia Argentyny.