Kopiowanie innych nie jest wyłącznie współczesnym nawykiem. Dopuszczali się tego nawet najwybitniejsi artyści, którzy dziś są prawdziwymi legendami. Okazuje się, że przykładem tego jest sam Michał Anioł, który w czasach swojej świetności miał wielokrotnie "inspirować" się twórczością innych. Czy Grupa Laokoona, uznawana dotąd za starożytną rzeźbę, to również jego dzieło?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W serwisie National Geographic możemy przeczytać, że Michał Anioł, a dokładniej Michelangelo di Lodovico Buonarroti Simon, "już w młodości skopiował tyle cudzych dzieł, że gdyby w jego czasach obowiązywały przepisy prawa autorskiego - z pewnością poszedłby siedzieć". Wszystko zaczęło się podczas nauki rzemiosła w pracowni Davida i Domenica Ghirlandaio. Michał Anioł w genialny sposób odtwarzał twórczość innych artystów. Z czasem doszedł do takiej wprawy, że kopie ciężko było odróżnić od oryginału, a na jego obrazach nie brakowało nawet najmniejszych detali. Około 1495 roku Michał Anioł stworzył rzeźbę, która również nawiązywała do popularnej w czasach renesansu sztuki antyku - była to postać śpiącego Kupidyna. Zleceniodawca polecił mu, aby ten zakopał ją w ziemi, dzięki czemu posąg zyskał „patynę" i wyglądał, jak z czasów starożytnych. Ostatecznie został sprzedany za prawdziwe krocie, jako antyk, którym w rzeczywistości nie był. Kupiec musiał zmierzyć się nie tylko z wielkim rozczarowaniem, ale także obelgami na swój temat. Ludzie twierdzili, że w takim razie jest "marnym zanęcą sztuki". Wygląda na to, że później udało mu się oszukać nieco więcej osób, a dokładniej cały świat.
W 1509 roku dokonano niezwykłego odkrycia. W winnicy Feliksa de Fredis na wzgórzu Eskwilin odnaleziono rzeźbę, która przedstawiała trojańskiego kapłana Laokoona i jego dwóch synów. Ta miała zostać wykonana w starożytnej Helladzie, jednakże w 2005 roku tę teorię obaliła dr Lynn Catterson z Columbia University. Badaczka stwierdziła, że w rzeczywistości stworzono ją we Włoszech, a jej autorem był nie kto inny, jak Michelangelo Buonarroti. Wiele osób nie mogło uwierzyć w to, że przez tyle lat nikt nie odkrył prawdy, jednak zdaniem amerykanki nie ma w tym nic dziwnego. W końcu posąg stworzył prawdziwy geniusz, który miał już na swoim koncie niemalże doskonały falsyfikat. Zdaniem Lynn za jej tezą przemawia fakt, że pięć lat przed odkryciem rzeźby, Michał Anioł stworzył rysunek, na którym widać męskie plecy - te do złudzenia przypominają tył rzeźby Laokoona. Co więcej, artysta był obecny przy wydobywaniu dzieła i później sam dorobił brakujące ramię, które miało wyglądać dokładanie tak, jak oryginalne, odnalezione wiele lat później. Cień podejrzeń na sprawę rzucają także transakcje Michała Anioła. W okresie, kiedy miała powstawać rzeźba, na jego rachunku zaobserwowano duży przypływ pieniędzy, jak i wydatki, które mogły być związane z zakupem niezbędnego marmuru. Dodatkowo Grupie Laokoona widoczne są spore odstępstwa od nawyków starożytnych twórców, co również wskazuje na to, że teoria dr Lynn Catterson z Columbia University wcale nie musi być wyłącznie tworem jej wyobraźni, choć do dziś jest powodem wielu sporów pomiędzy znawcami sztuki antycznej.