Zdarzało się już, że po wejściu do łazienki ktoś znajdował w środku niebezpiecznego węża, pająka lub jaszczurkę. Pojawiały się też krokodyle, jednak takiego zwierzęcia nikt się nie spodziewał. Pewien pracownik portu był przerażony, gdy wszedł do toalety. Mężczyzna pracował przy dokach przeładunkowych i w przerwie chciał skorzystać z ubikacji. Gdy otworzył drzwi, zamarł.
Zainteresował Cię ten artykuł? Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Gdy pracownik portu wszedł do łazienki ogólnodostępnej od razu skierował się w stronę kabin. Po otwarciu drzwi do jednej z nich z przerażeniem odkrył, że ktoś już zajmuje toaletę. Za muszlą klozetową skuliło się dużych rozmiarów zwierzę. Mężczyzna zamarł, gdy zobaczą ruszającą się kulę brązowego futra. W pierwszej kolejności myślał, że to pies lub kot, ale pysk ssaka znacznie różnił się od typowych pupili. Pracownik doków wybiegł z ubikacji i postanowił skontaktować się ze specjalistą. Zadzwonił do Arnolda Slabberta, lokalnego ratownika dzikich zwierząt. Ten szybko przyjechał na miejsce, a to, co zastał w toalecie, bardzo go zdziwiło.
Dziś rano, gdy siedziałem z psami przy filiżance kawy, zadzwonił mój telefon. Jeśli nie rozpoznaję numeru o tej porze rano, wiem, że zwykle chodzi o dziką przyrodę. Z pewnością był to pracownik Transnet z portu Port Elizabeth. Duży dziki kot został uwięziony w toalecie i potrzebował mojej pomocy
- napisał ratownik na Facebooku.
Gdy Arnold Slabbert przyjechał na miejsce i od razu wiedział, co to za zwierzę. Za toaletą schowała się dużych rozmiarów samica karakala. To ssak z rodziny kotowatych występujący naturalnie w Afryce oraz zachodniej i środkowej Azji. Długość jego ciała może wynosić od 61,6–105,7 cm, a samice osiągają wagę do 15,9 kg. Cechą charakterystyczną tego zwierzęcia są spiczaste uszy zakończone "pędzelkami". To drapieżny kot, dlatego spotkanie z nim może być bardzo niebezpieczne. Samica schowana w toalecie była przerażona i zdenerwowana, dlatego odłowienie jej stanowiło wyzwanie. Gdy ktoś się do niej zbliżał, wydawała z siebie niski warkot.
Jest tam mnóstwo kontenerów i dużych statków, więc to ostatnie miejsce, w którym można by się spodziewać karakala lub rysia. Fakt, że nie została przejechana ani zabita podczas pierwszego przejazdu przez port, który jest czynny 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, jest niesamowity.
- powiedział ratownik w rozmowie z portalem The Dodo. Na szczęście Slabbertowi udało się wywabić karakala i złapać go w pułapkę. Po około 25 minutach wraz z inną ratowniczką wypuścił zwierzę z klatki na chronione ziemie portu. Samica w ramach podziękowania wydała z siebie wysoki odgłos oznaczający zadowolenie i pognała w zarośla.