Rzucili wszystko i zbudowali sztuczną wyspę. Mieszkali razem w pływającym domu przez 31 lat

Ten dom wygląda jak marzenie każdego dziecka. Nie tylko dlatego, że jest niezwykle kolorowy, ale przede wszystkim unosi się na wodzie. Pewne małżeństwo z Kanady postanowiło, że nie chcą żyć jak inni ludzie i 31 lat temu wybudowali swoją prywatną wyspę. Całość wygląda jak z bajki.

Jeśli marzysz czasami o tym, by porzucić dotychczasową rutynę, przeprowadzić się czy zapomnieć o obowiązkach, to ta historia może być dla ciebie inspiracją. Pewna para pragnęła zostawić dotychczasowe życie w tyle i rozpocząć zupełnie nowe w dość nietypowym miejscu. Aby kompletnie odsunąć się od ludzi i systemu zbudowali własną wyspę, na której byli jedynymi mieszkańcami.

Zobacz wideo Nieoczywiste miejsca nad wschodnim Bałtykiem [VLOG]

Zainteresował Cię ten artykuł? Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

To było jak strzała amora. Zakochani od razu wiedzieli, że do siebie pasują

Catherine King i Wayne Adams poznali się w 1987 roku przez swojego znajomego. Kobieta pracowała wówczas jako masażystka w Toronto, choć z pasji była tancerką, a jej przyszły mąż tworzył artystyczne rzeźby w Victorii. Para zakochała się niemal od pierwszego wejrzenia, a niedługo później okazało się, że mają wspólne marzenie - życie poza systemem.

Podczas tych pierwszych spotkań rozmawialiśmy o wspólnym marzeniu, o życiu na łonie natury

- powiedziała 64-letnia Catherine King, cytowana przez portal "Insider". Dodała, że oboje marzyli o tym od dzieciństwa.

Byliśmy wyjątkowymi dziećmi - oboje byliśmy mali, oboje byliśmy szczupli, dlatego często się z nas wyśmiewano i znęcano. Odkryliśmy więc, że natura leczy. To nas łączyło

- podkreśliła wzruszona kobieta. Wygląda na to, że zakochani byli sobie przeznaczeni, ponieważ szybko po pierwszym spotkaniu zamieszkali ze sobą i od razu zaczęli szukać innego miejsca do wspólnego życia.

 

Zbudowali sztuczną wyspą. Stworzyli sobie swój własny raj

W trakcie poszukiwań King i Adams natknęli się na małą zatokę u wybrzeży Tofino w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, nazywanej przez lokalnych mieszkańców Freedom Cove. Catherine przyznała, że miejsce to zauroczyło ją nie tylko dlatego, że jest odosobnione i trzeba pokonać 10 mil łodzią, by tu dotrzeć, ale przede wszystkim poczuła "magię". Gdy para zadecydowała, że to właśnie tu chcą spędzić resztę życie, podjęli kolejny ważny krok - rozpoczęli budowę pływającego domu. Chcieli zamieszkać blisko natury, ale nie ingerować w nią. Niedługo później po jednej z burz znaleźli porzucone na brzegu deski.

 Pomyśleliśmy, że to całkiem dobry znak, że wszechświat sprzyja temu, co zamierzamy zrobić

- powiedział 64-latka. W lutym 1992 roku zakończono budowę nietypowej posiadłości, która unosiła się za pomocą styropianu i lin ułożonych na kształt pajęczej sieci. Przez kolejne 10 lat dom przechodził liczne remonty i z czasem dobudowano do niego kolejne konstrukcje. Finalnie zrobiła się z tego mała, prywatna wyspa, na której znajdowała się część mieszkalna, duża kuchnia, kurnik, kilka szklarni, system oczyszczania wody i spory parkiet dla Catherine, która kochała tańczyć. Para posiadała także fabrykę świec, która niestety spłonęła w 2011 roku. Przez 31 lat małżeństwo musiało mierzyć się z burzami, które niszczyły fragmenty wyspy, co źle wpływało na ich finanse. W 2023 roku Catherine King otrzymała jeszcze jeden cios - Wayne Adams zmarł i kobieta została zupełnie sama na swojej wyspie. 64-latka musiała przejąć jego obowiązki i samodzielnie dba o swój pływający dom. Na szczęście ma wsparcie ze strony przyjaciół i rodziny, którzy regularnie jej pomagają.

 
Więcej o: