Serial "The Crown" pojawił się na Netflixie dokładnie 4 listopada 2016 roku. Od tego czasu cały świat wpatrywał się w ekran jak zaczarowany, myśląc, że dostaliśmy na tacy solidny kawałek historii brytyjskich royalsów. Najgorliwsi fani czekali na kolejne sezony z rumieńcami na policzkach, a Wielka Brytania patrzyła na to z lekkim grymasem na twarzy. Dlaczego? Ponieważ reżyserska fantazja przedstawiła ich dziedzictwo w krzywym zwierciadle. Szósty sezon produkcji nie pozostawał dłużny. Brytyjskie media grzmią w recenzjach jak oszalałe.
Więcej podobnych artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Recenzjom ostatniego sezonu "The Crown" przyjrzał się portal Rzeczpospolita, zauważając przy tym trafnie, że fani serialu są wpatrzeni w fabułę niczym w fajerwerki w Disneylandzie. Znaczna większość ogląda potyczki brytyjskiej rodziny królewskiej, nie zastanawiając ani się nad ich głębszym kontekstem, ani nad tym, gdzie leży granica reżyserskiej fantazji. Brytyjskie media jednak żyją tymi wątkami od blisko 40. lat i - delikatnie mówiąc - są oburzone tym, jak produkcja zlekceważyła historię ich kraju.
Od samego początku The Crown kroczył cienką linią między dramatem prestiżowym - zdolnym do wywołania emocjonalnej walki - a mydlanym nonsensem. Zaczął słabnąć w trzecim sezonie, całkowicie stracił równowagę w kolejnych dwóch, a teraz spada w przepaść, pomimo jednolicie genialnych występów całej obsady - zwłaszcza Elizabeth Debicki jako Królowej Ludzkich Serc - próbującej powstrzymać jej upadek.
- czytamy w recenzji Lucy Mangan dla "The Guardian". Podobnego zdania jest redakcja portalu BBC.
BBC już na wstępie sugeruje, że uważa "The Crown 6." za niezgrabne i przewidywalne zakończenie dramatu o rodzinie królewskiej. Redakcja portalu nie pozostawia na produkcji suchej nitki, nawiązując do katastrofy poprzednich sezonów.
Zamiast naprawić katastrofę z poprzedniego sezonu, opiera się na swoich wadach w tym błędnym obsadzeniu ziemistego Dominica Westa w roli księcia Karola i niekończących się, nieoświeconych rekonstrukcjach prawdziwych obrazów i filmów, które stały się częścią kultury rozpoznawalną na całym świecie nawet dla widzów.
- czytamy w recenzji. Ale goryczy nie ma końca. Swoją opinię jasno wyraził także portal Financial Times, twierdząc, że serial "pozbawiony jest inspiracji, a twórcy chętnie idą na emocjonalne skróty". Wygląda więc na to, że mimo największych chęci, wątek śmierci księżnej Diany nie był – jak zapowiadali producenci - stworzony w poszanowaniu dla tragedii rodziny i całej Wielkiej Brytanii. My jednak pozostawimy to bez komentarza.