W życiu każdego dziecka przychodzi moment, w którym dowiaduje się, że Świętym Mikołajem są tak naprawdę rodzice i bliscy. Warto więc samodzielnie przeprowadzić z dzieckiem rozmowę, zanim dowie się, w nie zawsze przyjazny sposób, z innych źródeł. Choć nie będzie to łatwe, można przekuć to w piękną i cenną lekcję.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Na Facebooku pojawiła się niesamowita historia, którą przetoczyła Charity Hudhinson. Zdradziła, jak poradziła sobie z wytłumaczeniem synkowi, że Świętego Mikołaja tak naprawdę nie ma. Jej post szybko spotkał się z ogromnym odzewem ze strony internautów. Byli zachwyceni tym, jak mama poradziła sobie z tą ciężką rozmową, przy okazji przekuwając ją w ważną lekcję życia. Na tę chwilę post zebrał już przeszło 12 tysięcy reakcji i ponad trzy tysiące komentarzy. Jak sama pisze:
W naszej rodzinie mamy specjalny sposób, by przestawić swoje dzieci z otrzymywania od św. Mikołaja, na stanie się św. Mikołajem. Nie polega on na kłamstwie, ale serii dobrych uczynków w duchu Bożego Narodzenia
Charity Hudhinson wytłumaczyła, że kiedy dziecko z ich rodziny ma sześć lub siedem lat i można już zauważyć, że podejrzewa mikołajowe oszustwo, to czas działać. Zabiera je wtedy do kawiarni i rozpoczyna swoją przemowę:
Bardzo urosłeś w przeciągu tego roku. Nie tylko jesteś wyższy, ale także masz większe serce (podaję tu 2-3 przykłady empatycznego zachowania, dobre uczynki, które dziecko zrobiło podczas mijającego roku). Myślę, że jesteś gotowy, by zostać św. Mikołajem
W dalszej części postu opisała, że dzieci mogły już nawet zostać uświadomione przez koleżanki i kolegów z klasy, że Święty Mikołaj nie istnieje. Zaznaczyła jednak, że myślą tak dlatego, ponieważ nie są gotowe, by zostać Mikołajami. Jak opisuje:
Mówimy dziecku, by wybrało osobę, którą zna - zazwyczaj sąsiada. Misją jest dowiedzieć się, czego dana osoba potrzebuje, a następnie zdobyć to, opakować i dostarczyć adresatowi, nigdy nie ujawniając, od kogo dany prezent pochodzi
Opowiedziała również, że jej najstarszy syn postanowił wybrać starszą panią mieszkającą za rogiem. Jak pisała, kobieta ta nie była zbyt miła i wiecznie uciszała dzieci bawiące się na podwórku. Kiedy jej syn zauważył, że każdego dnia wychodzi rano po gazetę na bosaka, uznał, że potrzebuje kapci. Pojechali więc do sklepu, kupili ciepłą parę i zapakowali. Paczuszkę zostawili pod jej drzwiami. Kiedy następnego ranka zobaczył, że kobieta wyszła z domu w kapciach, które jej podarował, był pełen zachwytu. Mama musiała mu przypomnieć, że nikt nie może się dowiedzieć, że to od niego. Jak pisze:
Przez lata obdarował innych wyjątkowymi prezentami. Pewnego razu wyczyścił swój rower i wymienił w nim siodełko, by dać go córce znajomych. To biedni ludzie. Zapytaliśmy ojca dziewczynki, czy zgadza się na taki prezent
Kiedy na świat przyszedł ich drugi syn, pierwszy wtajemniczył go w cały proces.