Nareszcie mamy pewność, że Telewizja Polska po raz kolejny zorganizuje "Sylwestra Marzeń" w Zakopanem. Ci, którzy nie wyobrażają sobie noworocznej imprezy bez tego wydarzenia, mogą odetchnąć z ulgą. Natomiast ci, którzy liczyli na zmianę lokalizacji, muszą przełknąć smak gorzkiej porażki. Do tej grupy należą mieszkańcy Zakopanego, dla których Nowy Rok kojarzy się z istnym chaosem i samymi problemami. Wygląda na to, że jedna z najgłośniejszych imprez organizowanych w Polsce nie wszystkich bawi tak samo. To tylko "wrzaski, tłumy i śmieci".
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Impreza co roku wywołuje spore emocje i jak się okazuje, nie tylko te pozytywne. W sieci nie brakuje opinii sceptycznie nastawionych do "Sylwestra Marzeń" mieszkańców, dlatego serwis Onet postanowił porozmawiać z kilkoma z nich i zapytać, jak zapatrują się na to, że znów będą jej "organizatorami". Jednym z rozmówców serwisu był pan Kamil, który od lat mieszka w centrum Zakopanego, a wydarzenie TVP kojarzy mu się wyłącznie z kolejkami, hałasem i kłopotliwymi turystami.
'Sylwester Marzeń' nie kojarzy mi się z niczym przyjemnym. Wszechobecne tłumy pijanych turystów, awanturujących się i niepotrafiących się zachować. Do tego bardzo głośna muzyka, która roznosi się po całym mieście, ale też po Tatrach. Po głównych ulicach rzucane są petardy, co potęguje hałas, w sklepach tworzą się kolejki, a po sylwestrze zostaje gigantyczny bałagan. Całości dopełniają ogromne korki w mieście, które już na co dzień jest zatłoczone
- wyznaje. Jak twierdzi, dla niego jest to "koszmar i nie lubi być wtedy w domu". W tym czasie z chęcią "wyjechałby poza Zakopane". Podobne zdanie na ten temat ma pani Aneta, która o swoich doświadczeniach opowiedziała Gazecie.pl.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie tak się tym 'Sylwestrem Marzeń' zachwycają. Dla mnie to jeden wielki koszmar i wolałabym być wtedy kilkaset kilometrów od Zakopanego. (...) wrzaski tłumów pijanych turystów, wybuchające na ulicach petardy, głośna muzyka i krzyki. Nie wspominając o tym, co się dzieje następnego dnia. Na widok takiego bałaganu aż mi się słabo robi
- przyznaje 41-latka. Wygląda na to, że dla wielu "Sylwester Marzeń" wcale nie jest "przedsięwzięciem roku" i "najlepszym wydarzeniem w Polsce". Wspomniane wyżej opinie, to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Pan Andrzej w rozmowie z Onetem nie szczędził gorzkich słów. Jak twierdzi, wszyscy mieszkańcy są przeciwnikami tego wydarzenia, które powinno być organizowane w zupełnie innym miejscu.
'(...) to tak naprawdę sylwester koszmaru - dla mieszkańców Zakopanego i okolic, zwierząt zamieszkujących lasy TPN. Wszędobylski hałas, kicz, tandeta, korki oraz śmierdzące powietrze ze spalin samochodów i przeszklonych apartamentów tworzą skuteczną antyreklamę Zakopanego. (...) Jestem wraz z większością mieszkańców Zakopanego zagorzałym przeciwnikiem imprezy masowej, która powinna mieć miejsce na Stadionie Narodowym w Warszawie albo Stadionie Śląskim w Chorzowie
- apeluje. Tę opinię popiera również pani Marta, twierdząc, że "dla mieszkańców jest to prawdziwa męka" i nawet ogromne pieniądze nie są warte tego, aby z małego Zakopanego robić "imprezownię".