Problem płodności w Polsce dotyka około półtora miliona par. Liczba ta jest zatrważająca, a polityka państwa oraz działanie niektórych szpitali wcale nie pomagają w założeniu wymarzonej rodziny. Dyrektorka wrocławskiej placówki wpadła na kontrowersyjny pomysł. Sprowadziła do szpitala relikwie świętych. W budynku nie przeprowadza się aborcji, za to leczy modlitwą.
Agnieszka Chrobak, dyrektorka wrocławskiego Szpitala Specjalistycznego imienia Falkiewicza na Brochowie, sprowadziła relikwie do placówki medycznej, ponieważ wierzy, że pomogą one zajść w ciążę kobietom z problemem bezpłodności. Uroczyste wniesienie szczątków beatyfikowanej niedawno rodziny Ulmów do kaplicy odbyło się 19 lutego 2024 roku. Nie mogło zabraknąć również mszy świętej, w której udział wzięli nie tylko kierownicy budynku, lecz także politycy - znani ze swoich skrajnie konserwatywnych poglądów - posłanka Elżbieta Witek oraz poseł Antoni Macierewicz. Cała sytuacja odbiła się w mediach szerokim echem. Kontrowersje zaś pogłębiła wypowiedź samej dyrektorki, Agnieszki Chrobak, która poczuła się niemal "wysłanniczką Boga".
Jesteśmy grupą osób, które Bóg postawił na tym miejscu, by przekształcić największy oddział ginekologiczno-położniczy na Dolnym Śląsku w Modelowe Centrum Zdrowia Prokreacyjnego
- zadeklarowała podczas mszy według cytatu "Gazety Wyborczej". Choć zdawać by się mogło, że lekarce zależy na życiu i zdrowiu pacjenta, to okazało się, że jest całkiem inaczej. Poglądy dyrektorki zdaniem niektórych wołają o pomstę, nomen omen, do nieba.
Agnieszka Chrobak poza pełnieniem funkcji dyrektorki wrocławskiej placówki medycznej jest też zapaloną katoliczką. Na portalu wiara.pl możemy przeczytać jej wypowiedź podczas jednej z prowadzonych prelekcji w dniach "skupienia kobiet". To powszechne w Kościele katolickim spotkania polegające na poświęceniu jednego dnia w miesiącu na osobiste wyciszenie, skupienie modlitewne i wysłuchanie nauk.
Cały organizm, każda jego komórka, wie o obecności dziecka po 12 godzinach od zapłodnienia. Być może jeszcze szybciej, ale my, naukowcy, wiemy, że na pewno dzieje się to po 12 godzinach. Oczywiście kobieta nie jest tego świadoma. (...) Tak naprawdę środki antykoncepcyjne nie zapobiegają zapłodnieniu, a zagnieżdżeniu się dziecka - zarodka ludzkiego w jamie macicy. Pomimo że to dziecko przez tydzień żyło - wie o tym organizm mamy - to tak naprawdę mama nie ma takiej świadomości. Dowie się o swoim dziecku po tej drugiej stronie życia...
- stwierdziła uduchowiona lekarka. Według danych zebranych przez dziennikarzy z "Gazety Wyborczej" nietypowe opinie pani Chrobak to dopiero początek. Podobno w placówce preferuje personel składający się jedynie z ortodoksyjnych katolików, a lekarzom zabrania zakładania pacjentkom wkładek antykoncepcyjnych. Sama zaś twierdzi, że dzieci sobie wymodliła.
Lekarka chętnie udziela się w społecznościach katolickich i daje wywiady. Podczas rozmowy z portalem idziemy.pl zdradziła, że trzecie dziecko zwyczajnie sobie wymodliła. Zwróciła się z prośbą o ciążę do świętej Anny. Udała się do sanktuarium jej imienia i "porozmawiała" o swoim pragnieniu. Stąd najprawdopodobniej pomysł ze sprowadzeniem szczątków rodziny Ulmów do kaplicy szpitalnej. W jaki jednak sposób relikwie świętych z Markowej miałaby pomóc kobietom borykającym się z problemami płodności? Oczywiście nie ma w tym temacie żadnych dowodów o podłożu naukowym. Sprawy jednak zaszły za daleko, choć Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego - póki co - nie widzi w działaniu pani Chrobak większych nadużyć.