Joanna Racewicz jest jedną z najpopularniejszych polskich dziennikarek i prezenterek telewizyjnych. Przez lata prowadziła "Panoramę" na antenie TVP2, później dołączyła do zespołu Polsat News i Programu I Polskiego Radia. Jest także bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Jej profil na Instagramie obserwuje aż 127 tys. użytkowników. Fani cenią sobie jej zaangażowanie, humor i dystans do siebie. Niestety żart, jaki dziennikarka zrobiła internautom z okazji prima aprilis, narobił sporego zamieszania.
Choć na Instagramie dziennikarka wydaje się bardzo pogodną osobą z dużym poczuciem humoru, prywatnie przed laty spotkała ją ogromna tragedia. 10 kwietnia 2010 roku jej mąż zginął w katastrofie smoleńskiej. Porucznik Paweł Janeczek pełnił funkcję oficera Biura Ochrony Rządu. Para pobrała się w 2004 roku, a cztery lata później na świat przyszedł ich syn Igor. Od śmierdzi ukochanego Joanna Racewicz nie pokazywała się publicznie z żadnym nowym partnerem ani nie zdradza zbyt wiele informacji na temat życia uczuciowego. 1 kwietnia zaskoczyła jednak swoich fanów i opublikowała na Instagramie zdjęcia ze ślubu. Widać na nich, jak dziennikarka w białej sukni stoi naprzeciwko tajemniczego mężczyzny, a w rękach trzymają kieliszki szampana.
Na razie tylko tyle. Zdążyliśmy na 'R' w nazwie miesiąca. Pora uwierzyć, że wiosna niesie szczęście
- napisała w wymownym opisie.
Choć fotografie opublikowano w prima aprilis, wiele osób miało wątpliwości, czy rzeczywiście był to żart. Zauważono jednak pewną nieścisłości. Najbardziej zastanawiające było drugie zdjęcie z samymi rękoma i kieliszkami. Manicure na dłoni kobiety różni się znacznie od tego, jaki Joanna Racewicz ma na pierwszej fotografii. Po fali życzeń i gratulacji, jakie pojawiły się w komentarzach, dziennikarka postanowiła się przyznać do dowcipu. Dziś rano opublikowała fotografię "zza kulis", na którym widać, że wcale nie stoi w białej sukni, tylko w białym topie i skórzanych spodniach, a zdjęcie robiła jej koleżanka. W opisie przyznała, że nie spodziewała się takiego odbioru jej posta.
Byłam pewna, że to oczywiste, że 'psikus' od razu będzie rozpoznany. Przecież był 1 kwietnia. Słynny prima aprilis. Do tego śmigus-dyngus i koniec Wielkanocy. Prawdziwa kumulacja. Fakt. Można się pogubić. Nie było białej sukienki, obrączek ani toastu. Tylko świąteczne spotkanie z przyjaciółmi i seria zdjęć, których kilka teraz dołączam. 'Primaaprilisowy' pomysł był spontaniczny. Czekaliśmy na Wasz śmiech. Data zobowiązuje
- czytamy na Instagramie. Czy to oznacza, że dziennikarka aktualnie z nikim się nie spotyka? Kobieta przyznała, że jeszcze czeka na miłość.
Nie sądziłam, że tak wiele osób życzy mi ślubu. Kiedyś (może) tak. Teraz (jeszcze) nie. Bardzo dziękuję Wam za morze ciepła. Chciałabym, by dobre słowa ze mną zostały, wyprzedziły rzeczywistość. To ponoć możliwe. Na razie prawdziwe pozostaje tylko zdanie: 'Pora uwierzyć, że wiosna niesie szczęście'
- napisała.