O sprawie poinformowała Komenda Miejska Policji w Lublinie. To właśnie tam doszło do zatrzymania mężczyzny, który podpalił dwie klatki schodowe. Na szczęście nikt nie ucierpiał, jednak staty finansowe oszacowano na prawie pół miliona złotych. Do podpalacza dotarł dzielnicowy z 5. Komisariatu, a 44-latek teraz będzie musiał zmierzyć się z surowymi konsekwencjami. Co mu za to grozi?
Do dwóch podpaleń miało dojść 15 kwietnia 2024 roku w lubelskiej dzielnicy Czechów. Na szczęście ogień został dość szybko zauważony. Na miejsce pognała straż pożarna, której udało się ugasić pożar i dzięki temu mieszkańcy bloków wyszli z tego bez szwanku. Choć zdrowie i życie ludzkie jest najważniejsze, nie udało się uniknąć strat finansowych.
Łączne straty powstałe w wyniku pożarów oszacowano na około 450 tysięcy złotych
- czytamy na stronie Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Sprawą podpaleń zajęli się funkcjonariusze z 5. Komisariatu oraz "mienia". W pierwszej kolejności dokładnie zbadano okoliczności zdarzenia, co pozwoliło na wskazanie potencjalnego sprawcy.
Zabezpieczone zostały pobliskie monitoringi oraz ślady na miejscu zdarzenia. Trwające kilka tygodni śledztwo doprowadziło do sprawcy. 44-latka ustalił dzielnicowy z 5. komisariatu
- informuje nadkomisarz Kamil Gołębiowski. Podpalacz został zatrzymany przez policję, a sąd podjął decyzję o zastosowaniu tymczasowego aresztu.
Jak przekazał nadkomisarz Gołębiowski, mieszkaniec Lublina został zatrzymany w piatek, 10 maja 2024 roku. Następnie 44-latka oddano w ręce prokuratury. Usłyszał zarzuty sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowi wielu osób oraz mieniu znacznych rozmiarów. W kolejnym etapie do sprawy włączył się sąd, który podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu podpalacza. Póki co spędzi za kratkami trzy miesiące, jednak ostatecznie grozi mu aż 10 lat więzienia.
Warto pamiętać, że w przypadku wystąpienia pożaru należy natychmiast powiadomić osoby znajdujące się w budynku i strefie zagrożenia oraz wezwać straż pożarną (numer tel. 998). Zgłoszenia można dokonać również za pomocą numeru alarmowego 112. Co więcej, jeśli droga ucieczki zostanie odcięta, powinniśmy udać się do pomieszczenia usytuowanego najdalej od ognia.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.