Strażacy ściągający koty z drzew to obraz, który wielu osobom przychodzi na myśl, gdy mowa o akcji ratunkowej zwierząt. Niektóre mruczki faktycznie mogą mieć kłopoty z zejściem na ziemię, więc zdarza się, że straż pożarna interweniuje w takich sytuacjach. Czasami jednak czworonogi spotykają o wiele poważniejsze kłopoty i wówczas trzeba działać szybko. Tak właśnie było w przypadku topiącego się kota w Gdańsku. Jak dokładnie przebiegała ta wyjątkowa akcja?
Jak dowiadujemy się z postu opublikowanego przez Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, zgłoszenie o topiącym się kocie zostało odebrane przez strażaków po godzinie piątej rano w niedzielę 23 czerwca. Zwierzak wpadł do kanału Raduni i ze względu na wybetonowane koryto nie mógł wydostać się z rzeki. Próbował utrzymać się na powierzchni, ale wyraźnie tracił siły i zadanie to stawało się dla niego coraz trudniejsze. Do akcji ratunkowej niezwłocznie przystąpił zastęp z JRG 3.
Na miejsce przybył zastęp z JRG 3, który zauważył kota płynącego ostatkiem sił. W momencie zauważenia zwierzę wzięło ostatni oddech i całkowicie opuściło główkę pod wodę. Na szczęście strażakom udało się go szybko podjąć - wyjątkowo pasuje tu sformułowanie, że odbyło się to "w ostatniej chwili"
- czytamy w relacji opublikowanej przez KM PSP w Gdańsku. Kot początkowo nie oddychał, ale strażacy się nie poddawali.
Po stwierdzeniu braku oddechu u kota gdańscy strażacy przystąpili do resuscytacji. Na szczęście chwila prowadzenia uciśnięć klatki piersiowej wystarczyła, aby zwierzak zaczął cicho miauczeć i poruszać łapkami. Zwierzę było nie tylko wyczerpane, lecz także wyziębnięte, więc zadbano również o jego ogrzanie. W międzyczasie na miejsce dotarł też pracownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt PROMYK w Gdańsku, który przejął uratowanego czworonoga. Strażacy wykorzystali dodatkowo tę okazję, aby przekazać ważny komunikat.
Przy okazji zachęcamy do odwiedzenia strony schroniska, na którego pomoc przy interwencjach z rannymi zwierzętami od wielu lat możemy liczyć
- zachęcają strażacy. Jeśli mamy zatem możliwość przygarnięcia jednego z podopiecznych placówki, warto to rozważyć. W końcu znalezienie nowego domu może być nie mniej ważne niż uratowanie życia.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.