Malutkie zwierzątko znalezione przy jednym z krakowskich szpitali miało wielkie szczęście w nieszczęściu. Tylko jedna osoba postanowiła mu pomóc, mimo że wszyscy wokół nie dawali mu szans. Mieszkanka miasta zainteresowała się losem, jak na początku myślała, szczura. Gdy przyjechał specjalista, okazało się, że jest to zupełnie inny gatunek.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami 12 lipca 2024 roku poinformowało na swoim oficjalnym koncie na Facebooku o niesamowitym wydarzeniu. Przeprowadzona w piątek interwencja dotyczyła znalezionego przez mieszkankę małego, porzuconego szczurka przy jednym ze szpitali, któremu nikt nie chciał dać szans na przeżycie.
Zadzwoniła do nas bardzo przejęta Pani, informując, że na chodniku pod jednym z krakowskich szpitali prawdopodobnie umiera już maleńki szczurek. Pani była bardzo przejęta i nie potrafiła z całą pewnością powiedzieć, że jest to szczur. Za to pewna była, że jest to maleństwo i ledwo się już rusza. Osoby, które owego zwierzaka widziały, doradzały, aby go dobić lub zostawić, bo i tak przecież nie przeżyje.
- czytamy w social mediach. Kobieta jednak robiła wszystko, by pomóc maleństwu. Na miejsce jak najszybciej wysłano jednego z pracowników, pana Karola. Ten rzeczywiście znalazł porzucone zwierzątko na środku chodnika. Okazało się jednak, że wcale nie był to szczur, a zupełnie inny gryzoń.
Pracownik Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami szybko rozpoznał, że jest to mała wiewiórka. Mieszkankę Krakowa z pewnością zmylił jej ciemny kolor. Maleństwo nie miało jeszcze nawet futra.
W pobliżu nie było żadnego drzewa ani miejsca, w którym mogłoby być gniazdo. Ciężko powiedzieć, jak na środku chodnika znalazło się to wiewiórcze dziecko. Karol ostrożnie zabrał maleńkie zwierzątko do samochodu i natychmiast udał się z nim do lecznicy weterynaryjnej, gdzie udzielono mu niezbędnej pomocy. Po podaniu płynów wiewióreczka wyraźnie ożyła.
- pisze dalej organizacja. Jak widać, wystarczyło tylko napoić malucha, by przywrócić najważniejsze funkcje życiowe. Gdyby nie pewna wrażliwa krakowianka, wiewiórka zapewne nie żyłaby już, zignorowana przez większość osób. Teraz natomiast ma szansę otrzymać nowy dom.
I co teraz zrobić z takim maleństwem? Tu z pomocą przyszła nasza koleżanka z biura. Na weekend zapewni jej opiekę, a my będziemy Was informować o jej dalszych losach. Ogromnie dziękujemy Pani, która nie pozostała obojętna na los maleńkiego stworzonka. Jak widać, ona jedna zareagowała i zwróciła się do nas z prośbą o pomoc. Wiewióreczka otrzymała imię Poppi.
- podsumowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Ta historia to dowód na to, że zawsze powinniśmy reagować. Zakładanie z góry, że zwierzęcia nie da się uratować, jest wielce nieodpowiedzialne i nieczułe. Jak widać, wystarczyło tylko poinformować odpowiednie służby, które natychmiast uratowały wiewiórkę.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.