Przebywająca do niedawna w domu opieki Irena Santor ujawniła dramatyczną historię, mocno związaną ze swoją rodziną. Opowiedziała o Powstaniu Warszawskim i Jasiu Santorze, który zginął bohatersko mając zaledwie 12 lat. Zdradziła również, że przez długi czas nie miała świadomości, co dokładnie działo się w stolicy podczas wojny.
Irena Santor to 89-letnia polska piosenkarka znana z takich hitów, jak "Już nie ma dzikich plaż" czy "Najpiękniejsze Warszawianki to przyjezdne". Choć w dniu Powstania Warszawskiego miała zaledwie 10 lat, to jest w stanie opowiedzieć rodzinne historie, które miały miejsce w tamtym czasie. Co zaskakujące, przez dużą część dorosłego życia nawet nie wiedziała, że takie wydarzenie miało miejsce. W jej rodzinnym mieście, Solcu Kujawskim pod Bydgoszczą niemal wcale nie mówiono o stolicy. Dowiedziała się o powstaniu dopiero za sprawą męża, Stanisława Santora, który pochodził z tamtych okolic. Niedawno, przy okazji 80. rocznicy Powstania Warszawskiego piosenkarka zdradziła tragiczną historię, którą usłyszała od małżonka. 12-letni Jaś Santor, który był bratem męża piosenkarki, zginął 13 sierpnia 1944 roku w trakcie powstańczych walk.
Jaś Santor miał tylko 12 lat, zginął na wysadzonym przez Niemców czołgu u zbiegu ulic Długiej i Podwala. Jaś wspólnie z kolegami wskoczył na zdobyty przez powstańców czołg. I w tym momencie doszło do wybuchu (...) Jaśko nie ma swojego grobu, ma tylko napis na grobie w kwaterze powstańców na Woli
- opowiadała podczas rozmowy z "Faktem". Sama artystka ma teraz sporo możliwości, by wspominać dawne czasy. Przebywa bowiem na rehabilitacji w specjalnym domu dla artystów.
Piosenkarka kilka miesięcy temu przeszła trudną operację usunięcia kamieni nerkowych. Od razu po wyjściu ze szpitala postanowiła przeprowadzić się z domu opieki w bardziej dogodne miejsce, które będzie sprzyjało odpoczynkowi i regeneracji. Wybrała Dom Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie, będący prawdziwą oazą dla twórców starszego pokolenia, którzy teraz potrzebują odpowiedniej opieki po latach działalności.
Wracam tu do zdrowia po operacji, którą przeszłam Jest tu piękny ogród, po którym spaceruję z koleżankami. Bierzemy kijki w garść i chodzimy. Dom artysty w Skolimowie to cudowne miejsce godne polecenia
- opowiadała Irena Santor dla "Super Expressu". Artystka zaznaczyła, że przyjechała tam na dłuższy czas, by móc odpowiednio wypocząć.
Odzyskuję już siły. Jestem pod opieką wspaniałych lekarzy i przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć.
- podsumowała.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.