Od pewnego czasu w Polsce można obserwować wyraźny spadek powołań. W związku z tym parafie w całym kraju zapraszają do siebie duchownych z zagranicy. Parafia Przemienienia Pańskiego w Opolu powitała niedawno nowego księdza, który przyjechał do nich aż z Togo. To ks. Romuald Mozou, który wcześniej pełnił posługę parafii św. Franciszka Ksawerego w Sotouboua. Jak to się stało, że trafił z Afryki właśnie w polskie rejony?
Ksiądz Romuald Mozou przyjechał do Polski w 2018 roku. Miał za sobą trzy lata przygotowań do kapłaństwa w Togo, ale planował rozpocząć studia w opolskim seminarium. Największym problemem była bariera językowa, ponieważ młody duchowny nie znał wówczas żadnego słowa w języku polskim. Pomocną dłoń wyciągnął do niego biskup Andrzej Czaja, który przeniósł Togijczyka do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu i zorganizował dla niego intensywne lekcje języka.
Kiedy przyjechałem do Polski, znałem już język francuski, kabije, którym mówi się w północnym Togo i angielski. Polskiego trzeba się było nauczyć. I to się odbywało bardzo intensywnie. Przychodziły na przemian dwie panie nauczycielki i przez sześć dni w tygodniu uczyły mnie polskiego przez siedem godzin. I tak przez siedem miesięcy
- wspomina ksiądz w rozmowie z portalem opole360.pl.
Wydawało mi się, że nie robię żadnych postępów i męczę się z tym trudnym językiem bez sensu, bo nie potrafię niczego po polsku powiedzieć. A bez języka nie ma kontaktu z drugim człowiekiem. Bardzo mi pomógł wtedy proboszcz, ks. Adam Rogalski z wikarymi. Zostałem. Polskiego uczę się cały czas, bo to trudny język, ale myślę, że idzie mi dobrze
- dodaje. Dzięki gospodyni pracującej na raciborskim probostwie, kleryk podłapał również kilka zdań po śląsku.
Osoby z bliskiego otoczenia księdza wspomniały, że dziś mówi on niemalże perfekcyjnie po polsku i nawet nie słychać zagranicznego akcentu. Oprócz języka, duchowny pokochał także polską kuchnię. W rozmowie z opolskim portalem wspomniał, że najbardziej lubi roladę z modrą kapustą i kluskami, pierogi oraz lokalne pomidory. Nie posmakowały mu jednak ogórki - ani surowe, ani kiszone. Problemem była też dla niego temperatura. Nieprzyjemna pogoda panująca w naszym kraju przez większą część roku dawała mu się na początku we znaki.
Jak wylatywałem z Afryki, na termometrze było 28 stopni. Po wylądowaniu w Krakowie - czternaście. Było mi bardzo zimno. A śnieg i mróz przyszły później. Wtedy mi się wydawały, nie do wytrzymania. Ale teraz, podczas sierpniowych upałów, jest mi tak samo gorąco jak wszystkim opolanom
- wspomina.
Dziś ksiądz Romuald Mozou czuje się w Opolu jak u siebie. Mieszkańcy szybko go zaakceptowali i cenią sobie jego obecność w parafii.
Parafianie są najbardziej zdziwieni i zaskoczeni na mój widok, kiedy spotykamy się w kancelarii. Nic dziwnego. Kapłan, pasterz z Afryki jest w Polsce zjawiskiem rzadkim, a w diecezji opolskiej zupełnie nowym. Ale reagują i witają mnie bardzo życzliwie. Z żadnymi nieprzyjaznymi gestami czy słowami się nie zetknąłem
- opowiadał duchowny. Dodał, że Polska jest bardzo znanym kraje w Togo, przede wszystkim dzięki wyjazdom misyjnym i trwających od czterech dekad kontaktów diecezji opolskiej z diecezją Sokode. Kleryk już w młodości marzył o tym, by kiedyś wyjechać do naszego kraju.
U mnie w domu wszyscy wiedzą, gdzie leży Polska i jakim językiem się tam posługują. Byłem zawsze sympatykiem i czcicielem św. siostry Faustyny Kowalskiej i to także łączyło mnie i wiązało z Polską. Koronkę do Miłosierdzia Bożego odmawia się w moim domu i w moim kraju nie tylko po francusku, ale i w kabije. Kiedy chodziłem do gimnazjum, marzyłem o tym, że kiedyś polecę do Polski i odwiedzę sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie - Łagiewnikach
- mówi. Ksiądz, tak jak większość Polaków, zapałał również miłością do piłki nożnej. W wolnych chwilach sam chodzi na treningi do w A-klasowego zespołu LZS Żywocice.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.