Turystyka powodziowa nabiera na sile. Ratownicy: Niebezpieczne zachowania utrudniają pracę służb

W niektórych miejscach w Polsce obowiązuje stan klęski żywiołowej. Katastrofalne skutki intensywnych opadów deszczu, spowodowały powodzie w południowej części kraju. Mimo apelów władz i straży pożarnej wciąż znajdują się osoby, które zbliżają się do przelanych zbiorników i rwących rzek.

Powodzie dotknęły wielu mieszkańców Dolnego Śląska i okolic. Sytuacja jest tragiczna, a poszkodowani potrzebują dużego wsparcia i pomocy. Mimo tego znajdują się osoby, które odwiedzają podtopione miejscowości, by na własne oczy zobaczyć rwące potoki i zalane ulice. Powodem jest ciekawość i chęć nagrania sensacyjnych materiałów publikowanych później w mediach społecznościowych. "Powodziowi turyści" nie mają świadomości, że utrudniają pracę służb i tylko pogarszają sprawę.

Zobacz wideo Nysa nocą - mieszkańcy umacniają wały

Poziom wody w rzekach niebezpiecznie się podnosi. Turyści utrudniają pracę straży pożarnej

Ciekawość niektórych osób nie zna granic. W miejscach, gdzie wylewają rzeki i pękają tamy, jest niezwykle niebezpiecznie, a służby muszą być w ciągłej gotowości. Niestety pojawiają się "powodziowi turyści", którzy za wszelką cenę chcą zobaczyć skutki żywiołu na własne oczy. Minister spraw wewnętrznych i administracji - Tomasz Siemoniak - apelował w niedzielę 15 września 2024 roku do Polaków, by nie odwiedzali zagrożonych powodzią miejsc. Grupy gapiów są jednak duże i nie chcą odpuścić. Zjeżdżają się z różnych zakątków kraju w poszukiwaniu mocnych wrażeń. Niekiedy robią to po to, by nagrać kataklizm i nagrać ciekawe materiały na media społecznościowe.

To jest podejmowanie ryzyka, bo wszystko jest nasiąknięte wodą, jest ślisko, jest błoto. Prosimy o to, aby w tak trudnych sytuacjach dawać priorytet działaniom służb państwowych

- apelował minister Tomasz Siemoniak. Władze poszczególnych miejscowości również głośno sprzeciwiają się "turystyce klęskowej".

Apelujemy, aby nie zbliżać się do obiektów hydrotechnicznych i nie wchodzić na wały przeciwpowodziowe. Prosimy zachować bezpieczną odległość minimum 200 metrów od infrastruktury hydrotechnicznej i rzek. Niebezpieczne zachowania utrudniają pracę służb

- informowało Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie za pośrednictwem portalu X. Tłumy ciekawskich gapiów wciąż się jednak pojawiają.

Most kolejowy Pilchowice i rzeka Bóbr. "Powodziowi turyści" chcą być pierwsi na miejscu wydarzeń

Bezmyślni turyści chcą zobaczyć wszystko. Tłumy pojawiły się między innymi w niedzielę rano, 15 września 2024 roku, by zobaczyć uruchomienie zbiornika Racibórz Dolny, który miał przyjąć falę wezbraniową z Odry. Podobna sytuacja miała miejsce również w momencie zrzutu wody na zaporze w Pilchowicach.

Z uwagi na niekontrolowany zrzut wody z zapory w Pilchowicach apelujemy o oddalenie się z tamtego rejonu! Sytuacja jest bardzo niebezpieczna! Wycieczki na zaporę mogą utrudniać działanie służb ratowniczych

- apelowała lokalna policja w mediach społecznościowych. Proszono również, by pod żadnym pozorem nie zbliżać się do rzeki Bóbr. Tymczasem spacerowiczów w okolicy nie brakowało. Niektórzy przyjeżdżali na miejsce quadami, a inni rowerami. Problem z gromadzeniem się niepotrzebnych gapiów w niebezpiecznych punktach jest naprawdę poważny. Przede wszystkim tłumy ludzi źle wpływają na efektywność pracy straży pożarnej i policji. Przez ich ciekawość wiele osób może nie otrzymać na czas niezbędnej pomocy. Przeszkadzają również w ewentualnej ewakuacji. Warto zatem zostać w domu i uczestniczyć w tych wydarzeniach w nieco inny sposób. Można zbierać rzeczy dla poszkodowanych lub dołączyć do finansowego wsparcia.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Więcej o: