Szop pracz na pierwszy rzut oka wydaje się być sympatycznym ssakiem, a wrażenie to często umacniają różne filmy animowane. Są to jednak głównie pozory, zwłaszcza gdy mówimy o zwierzętach, które pojawiają się na obcych dla nich terenach. Co więcej, drapieżniki te mogą stanowić zagrożenie zarówno dla przyrody, jak i ludzi. Na szczęście wspomniana interwencja w Poznaniu przebiegła pomyślnie, ale warto wykorzystać tę okazję do zwrócenia uwagi na samo zjawisko.
Jak donosi "Głos Wielkopolski", szop pracz został zauważony w godzinach porannych w środę 9 października 2024 roku na dachu Wielkopolskiego Centrum Onkologii przy ulicy Garbary w Poznaniu. Jest to teren w centrum miasta, ale szopy są przykładem synantropów miejskich. Oznacza to, że bez problemu przystosowują się do życia w środowisku silnie zmienionym przez człowieka. Dodatkowo niedaleko przepływa Warta, a zwierzęta te preferują obszary blisko wody. Niemniej konieczne było odłowienie drapieżnika, w związku z czym wezwano strażników Ekopatrolu. Intruz został bezpiecznie złapany i przekazany wolontariuszowi z ośrodka dla dzikich zwierząt, gdzie otrzyma niezbędną pomoc. Należy jednak zaznaczyć, że szopy pojawiają się coraz częściej w stolicy Wielkopolski. Ich widok przestaje też dziwić w pozostałych częściach województwa, a także w województwie zachodniopomorskim i lubuskim. Okazjonalnie można spotkać je na wolności na terytorium całego kraju. Mimo to są wciąż uznawane za gatunek inwazyjny. Skąd więc się u nas wziął?
Szopy pracze przywędrowały do Polski głównie z Niemiec. To tam w latach trzydziestych ubiegłego wieku wprowadzono je do środowisk w Hesji, a potem kolejne osobniki przybywały m.in. z żołnierzami amerykańskimi do Berlina Zachodniego jako maskotki. Później takie zwierzęta uciekały i dostosowały się do nowego miejsca. Do naszego kraju dotarły w połowie XX wieku. Warto zauważyć, że próby udomowienia szopów zdarzają się do dziś, ale wciąż nie są to działania korzystne ani dla samych zwierząt, ani dla środowiska.
Ludzie są nieodpowiedzialni i kupują szopy. Nawet w Poznaniu można spotkać osoby spacerujące z szopami na smyczach lub w wózkach. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaki bałagan dla środowiska to powoduje. Szopy jedzą ptaki, niszczą ptasie gniazda, ale również przenoszą patogeny: bakterie i wirusy. Dla ludzi groźny może być jeden z nicieni, którego te zwierzęta przenoszą
- wyjaśnia prof. dr hab. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, cytowany przez portal wpoznaniu.pl. Z tego względu kraje europejskie dążą do zmniejszenia ich populacji. Jeśli natomiast sami spotkamy szopa na swojej drodze, najlepiej zgłosić to do Ekopatrolu.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.