Antykradzieżowe zabezpieczenia kojarzą nam się raczej z drogą elektroniką czy napojami wysokoprocentowymi. Tymczasem złodzieje w Czechach coraz częściej na łup wybierają kostki masła. Przy obecnych cenach kupowanie tego podstawowego produktu może bowiem faktycznie stanowić spore obciążenie dla budżetu domowego. Niestety Polakom ta sytuacja nie jest całkowicie obca.
Po koniec października na czeskim profilu satyrycznym Zomri na Facebooku zostało opublikowane zdjęcie przedstawiające kostki masła w sklepie z zabezpieczeniami antykradzieżowymi. Towarzyszy mu podpis: "Podwyżki idą jak po maśle". Jeden z reporterów Radia ZET postanowił sprawdzić, czy sytuacja u naszych sąsiadów faktycznie jest aż tak trudna i odwiedził polsko-czeską granicę w Chałupkach-Bohuminie. Z jego relacji wynika, że Czesi coraz chętniej przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniach niższych cen. W Czechach cena kostki masła wynosi obecnie 80 koron, czyli prawie 15 zł. Dla porównania, według informacji udostępnionych przez portal dlahandlu.pl, 200 gram masła ekstra w polskich sklepach kosztuje średnio 8,02 zł, przy czym cena maksymalna wynosi 9,49 zł, a cena minimalna to 6,29 zł.
W innych krajach europejskich nie jest lepiej. W Niemczech 250-gramowa kostka masła marki własnej kupiona w dyskoncie to wydatek rzędu 2,39 euro, czyli około 10,37 zł. Na Słowacji z kolei wprowadzono ograniczenia w sprzedaży masła. Co jednak do tego doprowadziło i czy z takim stanem rzeczy musimy się już po prostu pogodzić?
Ceny masła już od jakiegoś czasu były wysokie, ale tegorocznych podwyżek i tak trudno nie zauważyć. Portal money.pl podkreśla, że obecna stawka maksymalna jest bliska rekordowi z lipca 2022 roku. Co ciekawe, wtedy również w Polsce na kostkach masła pojawiły się zabezpieczenia antykradzieżowe, konkretnie w sklepach Kaufland. Podobnie jak teraz w Czechach, wywołało to spore poruszenie w sieci.
"Fakt" postanowił spytać o wysokie ceny masła Janusza Piechocińskiego, eksperta od rynku żywności. Były wicepremiera Polski wskazał na kilka czynników, a jednym z nich jest wzrost podaży mleka. Do tego dochodzi wzrost cen wytworzenia masła, energii, transportu, opakowań, płac i podatków od nieruchomości. Wszystkie te składowe przekładają się na liczby na sklepowych etykietach. Jest jednak nadzieja, że ten galop cenowy w końcu się zakończy, a nawet będzie taniej.
Są już sygnały mówiące o tym, że presja na wzrost cen kostki masła się kończy i należy się spodziewać, że w najbliższym czasie nie tylko w hurcie, ale i w detalu, konsumenci masła to odczują
- przekonuje Piechociński w rozmowie z "Faktem". Według eksperta ceny nie powinny już wzrastać do końca tego roku, a wkrótce wyniosą "zdecydowanie poniżej 10 zł".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.