Gdy na świecie ceny paliw szybują w górę, Libia pozostaje w zupełnie innej rzeczywistości. Litr benzyny kosztuje tu mniej niż 12 groszy, czyli mniej niż butelka wody. To efekt hojnych dopłat i bogactwa ropy, które od lat trzymają kraj w złotej, ale złudnej pułapce taniej energii.
Libia, kraj z największymi rezerwami ropy naftowej w Afryce, od lat utrzymuje tytuł światowego lidera taniego paliwa. Według danych z października 2025 roku litr benzyny 95-oktanowej kosztuje tam zaledwie 0,028 dolara, czyli około 10 groszy. Dla porównania średnia światowa cena to 1,29 dolara za litr, a butelka wody w Trypolisie potrafi kosztować nawet 0,45 dolara. Skąd tak niewiarygodna różnica? To efekt ogromnych rządowych subsydiów, dzięki którym paliwo sprzedawane jest praktycznie po symbolicznej cenie.
Paradoks polega jednak na tym, że Libia mimo ogromnych złóż ropy nie ma rozwiniętego przemysłu rafineryjnego. Większość paliwa, które trafia na stacje, musi importować - głównie z Grecji, Cypru i innych krajów regionu - a część pochodzi z nielegalnego handlu ropą, w tym z przemycanych dostaw z Rosji.
Dlaczego paliwo w Libii jest tanie? Subwencje i "czarne złoto"
System dopłat sięga jeszcze czasów Muammara Kadafiego i funkcjonuje do dziś niemal bez zmian. W 2022 roku kosztował państwo aż 12,8 miliarda dolarów, co stanowiło blisko połowę budżetu narodowego. Choć niskie ceny paliwa przynoszą ulgę kierowcom i obniżają koszty transportu, eksperci ostrzegają, że taka polityka ruguje inwestycje w inne sektory gospodarki i osłabia finanse publiczne. W dodatku nielegalny handel paliwem wydaje się rosnąć w siłę - według raportu agencji Bloomberg News wartość przemytu ropy z Rosji do Libii sięga nawet 5 miliardów dolarów rocznie.
Niska cena paliwa w Libii to wypadkowa dwóch czynników - ogromnych złóż ropy i potężnych dotacji od państwa. Podobny mechanizm działa w kilku innych krajach, gdzie benzyna kosztuje mniej niż woda. W Wenezueli, pogrążonej w kryzysie gospodarczym, litr paliwa można kupić za ok. 0,02 dolara, podczas gdy butelka wody kosztuje 0,60 dolara. W Arabii Saudyjskiej litr benzyny to około 0,58 dolara, ale woda potrafi kosztować ponad 1,20 dolara. W Kuwejcie ceny paliwa utrzymują się na poziomie 0,34 dolara, przy czym litr wody to nawet 1,50 dolara. Również w Angoli i Algierii paliwo (ok. 0,33-0,34 dolara) jest tańsze niż woda.
Wspólnym mianownikiem tych państw jest bogactwo surowcowe i polityka subsydiowania paliw, która ma chronić obywateli przed wysokimi kosztami życia. Paradoks polega jednak na tym, że w krajach pustynnych lub o ograniczonych zasobach wody to właśnie ona staje się dobrem luksusowym - drogim w produkcji i transporcie. Odsalanie wody morskiej, import i deficyt infrastruktury sprawiają, że litr wody bywa cenniejszy niż litr benzyny.
Z kolei tanie paliwo sprzyja marnotrawstwu energii, zwiększa emisje gazów cieplarnianych i obciąża budżet państwa, który zamiast inwestować w rozwój, dopłaca do paliw. W przypadku Libii eksperci ostrzegają, że utrzymywanie niskich cen blokuje dywersyfikację gospodarki, a w dłuższej perspektywie może zagrozić stabilności finansowej kraju.
Źródła: libyareview.com, bgnes.com, rmf24.pl
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!